środa, 7 maja 2014

7 maja

Kolejny post i znów dotyczący tragedii morskiej...tym razem z czasów I wojny światowej i ze statkiem pasażerskim w roli głównej.


99 lat temu zatonął w pobliżu Irlandii transatlantyk "Lusitania".
Wraz z bliźniaczą "Mauretanią" był to w swoim czasie największy, najszybszy i do momentu zbudowania "Olympica" i "Titanica" najbardziej luksusowy statek świata.
Czterokrotnie ( październik 1906 i 1907, oraz lipiec 1908 i 1909) zdobył Błękitną Wstęgę Atlantyku
będącą nagrodą dla statku, który w najkrótszym czasie przebył Ocean Atlantycki.
Nadszedł jednak feralny 7 maja 1915 r. kiedy to kurs "Lusitanii" przeciął się z kursem
niemieckiej łodzi podwodnej U 20 dowodzonej przez kapitana Waltera Schweigera.



                  


Do dziś nie wiadomo co spowodowało tak błyskawiczne (18 minut) zatonięcie tak wielkiego statku (44 tys BRT wyporności, 232 metry długości) po trafieniu jedną torpedą. Drugi wybuch który posłał ją na dno mógł być spowodowany wybuchem: pyłu węglowego, nielegalnie przewożonych amunicji i materiałów wybuchowych, pyłu aluminiowego (46 ton) przewożonego dla Arsenału Woolwich
lub wybuchem kotłów parowych po zalaniu ich wodą. Pojawiła się  nawet teoria że ówczesny pierwszy lord admiralicji Winston Churchill wiedząc o zagrożeniu atakami łodzi podwodnych celowo nie zapewnił "Lusitanii" eskorty. Po co? Ano po to by sprowokować neutralne wówczas USA do przystąpienia do wojny. Część z 1959 pasażerów bowiem stanowili bowiem obywatele amerykańscy. Zginęło 1195 osób, w tym 128 Amerykanów, jednak USA do wojny przystąpiło dopiero 2 lata później. Tak te dramatyczne wydarzenia przedstawił w swoim felietonie Włodzimierz Kalicki



7 V 1915

Przynęta z Błękitną Wstęgą 

Kapitan niemieckiej cesarskiej marynarki wojennej Walther Schwieger stoi oparty o balustradę z metalowych prętów na kiosku dowodzonego przez siebie okrętu podwodnego U-20. Przez lornetkę uważnie lustruje zamglony horyzont w poszukiwaniu łupu. O 14.20 zauważa dym. Natychmiast zbiega do wnętrza okrętu, ogłasza alarm. U-20 zanurza się.
Schwieger jest jednym z asów podwodnej wojny Niemiec z Wielką Brytanią. Tylko kilku dowódców U-Bootów kajzera Wilhelma II zdołało zatopić statki o większym tonażu.
Niemiecki U-Boot zajmuje pozycję do ataku. Schwieger dostrzega przez peryskop wielki, czterokominowy transatlantyk. Rozpoznaje go jako "Lusitanię" albo bliźniaczą "Mauretanię".
O godzinie 15.10, gdy wielki liniowiec oddalony jest od U-Boota o zaledwie 700 metrów, kpt. Schwieger oblicza poprawkę na szybkość 22 węzłów, z jaką płynie czterokominowy statek, i wydaje komendę: "Torpedo, los!". Torpeda pędzi niemal prostopadle do kursu transatlantyku.
Niemiecki oficer nie myli się. Pod wyrzutnie torpedowe U-20 podpłynęła duma brytyjskiej floty handlowej - "Lusitania".
Jej budowę rozpoczęto w 1903 roku. Miała być najszybszym transatlantykiem na świecie. Parowe turbiny osiągały moc 68 tys. KM. Projektant Leonard Peskett nie zawiódł - "Lusitania" przepłynęła Atlantyk ze średnią prędkością 25,88 węzła i odebrała niemieckiemu liniowcowi "Deutschland" prestiżowe trofeum Błękitnej Wstęgi dla najszybszego transatlantyku. Ale ten wspaniały okręt pasażerski zaprojektowano z myślą o wojnie. W kadłubie zbudowano system grodzi wodoszczelnych stosowany rutynowo w okrętach wojennych. Wzdłuż burt skonstruowano podłużne przegrody tworzące ogromne bunkry na węgiel. Te i inne przeróbki sprawiły, że "Lusitania" stała się statkiem mało stabilnym. Tak mało stabilnym, że przed wojną admiralicja zarządziła, by podobnie wyposażone jednostki nie wpływały na akweny objęte działaniami wojennymi bez eskorty okrętów wojennych. Po wybuchu wojny na transatlantyku zainstalowano 12 ciężkich dział kalibru 152 mm. "Lusitania" była w istocie okrętem wojennym - krążownikiem pomocniczym. Z tego powodu admiralicja co roku wypłacała armatorowi 75 tys. funtów.
Równie nieprzeciętny jak krążownik był jego dowódca. Kpt. William Turner wstąpił do marynarki w wieku 13 lat. Został wtedy chłopcem okrętowym na statku dowodzonym przez swojego ojca. Przed ponad 30 laty statek "Cherbourg", na którym służył, w porcie liverpoolskim w gęstej mgle zderzył się z barką, która zaczęła tonąć. Turner jako jedyny rzucił się na ratunek jej załodze. Ocalił marynarza i chłopca - pilot barki i czterech członków załogi utonęli. Parę lat później William Turner, gdy dostrzegł, że do portowego doku wpadł jakiś chłopiec i tonie, skoczył do wody i uratował go. Za ten wyczyn uhonorowano go srebrnym medalem Humane Society. Awansował błyskawicznie. Dowodząc "Lusitanią" na trasie do Nowego Jorku, zdobył Błękitną Wstęgę za rekordowo szybki rejs.
W światku marynarzy kpt. Turner od lat cieszy się wielkim szacunkiem. Jego wiedza i siła charakteru stawiane są innym wilkom morskim za wzór. Armator jest trochę mniej zachwycony sławnym kapitanem.
Turner lekceważy reprezentacyjne obowiązki dowódcy transatlantyku. Ignoruje wszystkie bale kapitańskie, obiady i kolacje celebrowane z uprzywilejowanymi pasażerami - posiłki ostentacyjnie jada sam na mostku kapitańskim. Kiedyś wręcz powiedział swoim pasażerom, że są tylko ładunkiem sakramenckich małp.
W czasie wojny pozornie nic się na "Lusitanii" nie zmieniło. Transatlantyk nadal pływa na trasie do Nowego Jorku, jak za dawnych dobrych lat zabiera setki pasażerów. Ale z USA do Wielkiej Brytanii "Lusitania" pływa z tajnym ładunkiem amunicji i materiałów wojennych. To wbrew amerykańskim przepisom. Pasażerowie nie są o tym informowani. Także i teraz nie mają pojęcia, że w ładowniach spoczywa ponad 170 ton amunicji karabinowej, artyleryjskiej i niezwykle niebezpiecznego składnika materiałów wybuchowych - sproszkowanego aluminium. W ten sposób brytyjska marynarka łamie niemiecką blokadę wysp.
U-Booty Wilhelma II w pierwszych miesiącach wojny wojowały po rycersku. Wynurzały się, nakazywały zatrzymanie statku. Marynarze łodzi podwodnej przeszukiwali zatrzymaną jednostkę, zabierali dokumenty i wartościowe przedmioty, nadzorowali spokojne zejście załogi i pasażerów do łodzi podwodnych. Śmiertelną torpedę odpalano do pustego już statku. Od kiedy jednak Brytyjczycy zaczęli uzbrajać statki handlowe, Niemcy z konieczności atakowali bez ostrzeżenia, spod powierzchni morza. Nie dalej jak wczoraj kpt. Schwieger, zanim zatopił frachtowiec "Candidate", poczekał, aż załoga zejdzie do szalup, ale "Centuriona" posłał na dno bez ostrzeżenia, bo nie był pewien, czy nie jest on uzbrojony.
Stojący na dziobowym posterunku obserwacyjnym "Lusitanii" marynarz Leslie Morton dostrzega na powierzchni morza pędzącą białą smugę. W chwilę później statkiem wstrząsa detonacja. Torpeda eksploduje pod mostkiem. Potem rozlega się drugi, o wiele potężniejszy wybuch. To eksplodują pyły węglowe w bunkrach przyburtowych. Kadłub i pomost są rozerwane. Śródokręcie ogarniają dym i płomienie.
Kpt. Turner zarządza zwrot w lewo, w stronę dobrze widocznego brzegu południowej Irlandii. Ale "Lusitania" szybko nabiera wody, przechyla się na prawą burtę. Woda zalewa maszynownie, wewnątrz kadłuba gaśnie światło.
Na tonącym statku rozgrywają się dantejskie sceny. Druga eksplozja zmasakrowała dziesiątki pasażerów na wyższych pokładach. Mnóstwo ludzi uwięzło w kabinach i windach. Kpt. Turner zaniedbał przeprowadzenia na początku rejsu ćwiczeń alarmowych. Pasażerowie nie wiedzą, do których łodzi są przypisani, nie potrafią zakładać kamizelek ratunkowych. Nieudolnie opuszczane z kobietami i dziećmi szalupy jedna po drugiej walą dziobami w fale i toną. Tylko 6 łodzi ratunkowych spośród 22 znajdujących się na "Lusitanii" załoga pomyślnie opuszcza na wodę. Grupa palaczy, która cudem wyrwała się z piekła maszynowni, odpycha kobiety i dzieci od szalup. Oficerowie nie są w stanie opanować sytuacji.
W tym pandemonium tylko nieliczni zachowują zimną krew i klasę. Kpt. Turner nieporuszony trwa na mostku. Amerykański król kolei, miliarder Alfred Vanderbildt, jak zwykle nienagannie ubrany, oddaje swoją kamizelkę ratunkową jednej z płaczących pasażerek. Potem spokojnie czeka na swój los - nie umie pływać.
Po kwadransie od trafienia "Lusitania" idzie na dno. Dwa kominy walą się w morze, miażdżąc rozbitków.
W ostatniej chwili z idącego na dno statku skacze do wody pani Margaret Thomas.
"Lusitania" znika w odmętach i wciąga ją głęboko pod wodę. W końcu pani Thomas jednak wypływa. Ratuje ją kurczowo trzymana w ręku kamizelka dla jej ojca.
W zanurzonym U-20 kpt. Schwieger tak kończy opis ataku w dzienniku pokładowym: "Nie mogłem odpalić drugiej torpedy w ten tłum szamocących się ludzi". W sumie ginie niemal 1200 pasażerów i członków załogi. Zmyty przez falę z mostka i wyłowiony przez jedną z szalup kpt. Turner nie ma pojęcia, że pierwszy lord admiralicji Winston Churchill i dowódca floty adm. John Fisher w istocie skazali "Lusitanię" na zagładę. Dzięki danym wywiadu wiedzieli, że płynie ona prosto pod torpedy niemieckiego U-Boota, ale odmówili przydzielenia jej obiecanej wcześniej eskorty krążownika "Juno" i nie zawiadomili kpt. Turnera o niebezpieczeństwie. Zaatakowanie "Lusitanii" z amerykańskimi pasażerami na pokładzie mogło skłonić neutralne Stany Zjednoczone do wypowiedzenia wojny Niemcom. Turner nie wie nawet, że czeka go najgorsze: cyniczne oskarżenie przez Churchilla o spowodowanie zagłady "Lusitanii", oskarżenie, przed którym kapitan nie będzie mógł się skutecznie bronić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz