niedziela, 4 maja 2014

4 maja

To już 74 lata... 4 maja 1940 r. miała miejsce jedna z największych tragedii w dziejach Polskiej Marynarki. W Rombakkenfjordzie zatonął jeden z najnowocześniejszych polskich okrętów - niszczyciel ORP "Grom". W poprzednich dniach dał się mocno we znaki Niemcom, ostrzeliwując ich stanowiska w rejonie Narviku. 4 maja gdy przygotowywał się do odcumowania z miejsca postoju, na niebie pojawił się samotny bombowiec Heinkel He 111



Leciał na bardzo dużym pułapie 5400 m. Pilot, por. Gerd Korthals zrzucił sześć bomb. Wydawało się że nie ma szans na trafienie z takiej wysokości. A jednak...trafiły dwie bomby. Pierwsza wybuchła tuż przy burcie, w rejonie maszynowni. Druga trafiła bezpośrednio w śródokręcie. Tak wspomina to jeden z ocalałych członków załogi, Karol Wizner
"Nagle wybuch, bomba trafiła w sąsiednie pomieszczenie. Poczułem straszliwe uderzenie pędu powietrza, który rzucił mnie o burtę. Nie straciłem przytomności, słyszałem jęki rannych, czułem dym. Chciałem się podnieść i nie mogłem wykonać ruchu. Z drugiego pomieszczenia wypełzł bosman Józef Drąg. Miał obciętą stopę. Krzyknąłem o pomoc. Czułem, że okręt pogrąża się w wodzie, woda już wlewała się do pomieszczenia. Rufa przechylała się na bok. To nam bardzo ułatwiło wydostanie się z tej pułapki, ponieważ okręt wyrzucał nas ze swojego wnętrza. Józef Drąg, mimo że sam ciężko ranny, ciągnął mnie do krawędzi burty. Znaleźliśmy się w wodzie, tam straciłem przytomność".
Dzieła zniszczenia dokończyła eksplozja załadowanej wyrzutni torped. "Grom" przełamał się na dwie części i zatonął w ciągu trzech minut a wraz z nim na dno poszło 59 członków załogi (1 oficer, 25 podoficerów i 33 marynarzy).



CZEŚĆ ICH PAMIĘCI !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz