wtorek, 11 listopada 2014

11 listopada

No i mamy ją...od 96 lat


A co wówczas działo się w Warszawie? O tym w felietonie pióra Włodzimierza Kalickiego

11 XI 1918
Pierwszy dzień wolności
Dochodzi północ, gdy Wanda Romanówna puka do drzwi po prawej stronie saloniku. Józef Piłsudski budzi się od razu. Kazimierz Sosnkowski, były szef sztabu I Brygady Legionów, wyjaśnia, że sprawa jest bardzo ważna - przybyła delegacja Soldatenratu, rady żołnierskiej zrewoltowanych oddziałów niemieckich okupujących Warszawę.
Komendant pośpiesznie wciąga zniszczony mundur legionowy.
O 4 nad ranem 22 lipca zeszłego roku Piłsudski i Sosnkowski zostali aresztowani przez Niemców w domu przy Służewskiej 5 w Warszawie. Po krótkim pobycie w kilku więzieniach Piłsudski został osadzony w twierdzy w Magdeburgu. Uwięzienie skończyło się przed trzema dniami. W Niemczech już na dobre walił się stary ład, lada moment groził wybuch rewolucji.
8 listopada w magdeburskiej twierdzy zjawili się po cywilnemu wysłannik niemieckiego rządu hr. Harry Kessler, oficer pruskiej kawalerii gwardii, który w czasie walk na Wołyniu w 1915 r. był oficerem łącznikowym przy komendzie Legionów i stąd dobrze znał Piłsudskiego, oraz rotmistrz Paul von Guelpen. Goście przewieźli Piłsudskiego i Sosnkowskiego samochodem do Berlina. Gdy wyjeżdżali z Magdeburga, w mieście właśnie wybuchła rewolucja. Niemieckie MSZ zarezerwowało pokoje dla wczorajszych więźniów stanu i ich dwóch opiekunów w eleganckim hotelu Continental. Nazajutrz rano hr. Kessler zaprosił Piłsudskiego i Sosnkowskiego na śniadanie. Piłsudski miał na sobie mundur legionowy, więc poprosił o szablę, by nie wyglądać niepoważnie. Kessler sprezentował mu swój bagnet oficerski.
Po dłuższym spacerze po spokojnych ulicach Berlina, na których nie było widać śladu rewolucyjnego niepokoju, panowie zasiedli do śniadania w luksusowej restauracji Hillera na Unter den Linden. Prócz hr. Kesslera zjawili się rtm Guelpen i książę Hatzfeldt, referent spraw polskich w berlińskim MSZ. Choć jedzenie podano świetne, atmosfera przy stole była ciężka. Niemcy oczekiwali od Piłsudskiego opanowania sytuacji na ziemiach polskich, zapobieżenia rewolucji w Polsce i powstrzymania rewolucji bolszewickiej, gdyby rozpoczęła marsz na Zachód. Komendant milczał. W połowie śniadania ks. Hatzfeldta poproszono do telefonu. Wrócił z wiadomością, że w Berlinie właśnie wybuchła rewolucja i Piłsudski z rozkazu kanclerza Rzeszy ma natychmiast być wysłany pociągiem do Warszawy. Niedokończone śniadanie zostało na stole.
Następne śniadanie zjadł Piłsudski w Warszawie, w pensjonacie sióstr Haliny, Wandy i Marii Romanówien. Trzy siostry konspirują w POW, a ich pensjonat na szóstym piętrze kamienicy przy Moniuszki 2a jest w gruncie rzeczy kwaterą dla ludzi Komendanta. Przez cały dzień Piłsudski spotykał się z przyjaciółmi i politykami. Po południu pojechał na Mińską 25 zobaczyć swą ukochaną Aleksandrę Szczerbińską i córkę Wandę, która urodziła się podczas jego uwięzienia w Magdeburgu. Spać poszedł przed dwiema godzinami i zapowiedział, by go w żadnym wypadku nie budzić.
O północy Piłsudski w towarzystwie Sosnkowskiego przyjmuje w saloniku pensjonatu delegatów warszawskiego Soldatenratu. Tak ważnych gości trzeba czymś podjąć, ale żadna z sióstr Romanówien nie ma w kieszeni ani grosza. Siostry posyłają służącą do Hotelu Angielskiego z prośbą o dostarczenie kolacji dla dziesięciu osób - na kredyt. Gdy szefostwo hotelu dowiaduje się, że to dla gości Piłsudskiego, wysyła kolację natychmiast i odmawia przyjęcia pieniędzy.
Tymczasem niemieccy delegaci wojskowi za poczęstunek dziękują. W tej sytuacji Piłsudski i Sosnkowski dziękują także. Nieoczekiwaną kolację zjadają inni goście pensjonatu, bez wyjątku podwładni Piłsudskiego.
Poufne rozmowy w pokoju Komendanta toczą się do drugiej nad ranem. Delegaci deklarują, że uważają Piłsudskiego za żołnierza - przyjaciela, który rozumie ich sytuację. Oczekują, że umożliwi swobodny przejazd do Niemiec 30 tys. niemieckich żołnierzy stacjonujących w Warszawie. Zgadzają się na warunki Komendanta: wydanie lokomotyw, wagonów i sprzętu łączności. Co do wydania broni, odpowiadają, że nie są upoważnieni do podejmowania takiego zobowiązania. Obiecują, że z odpowiedzią wrócą o 8 rano.
Jest już dobrze po 2, gdy Piłsudski znów idzie spać.
Noc jest niespokojna. Co rusz w rozmaitych punktach miasta zrywa się strzelanina.
O 8 rano Komendant idzie na Krakowskie Przedmieście. W gmachu byłego okupacyjnego generał-gubernatorstwa urzęduje teraz Soldatenrat. Piłsudski przemawia po niemiecku na wiecu niemieckich żołnierzy. Prawie każdy z nich do munduru ma przypiętą czerwoną kokardę. Komendant żąda zachowania spokoju i obiecuje: "Ja, jako przedstawiciel narodu polskiego, oświadczam wam, że naród polski za grzechy waszego rządu nad wami mścić się nie chce i nie będzie".
Gdy Komendant przemawia, u zbiegu Nowego Światu i alei Jerozolimskiej wybucha gwałtowna strzelanina między grupą żołnierzy niemieckich strzegących biur dyrekcji kolei i oddziałem legionistów. Postrzelony w głowę przechodzień, szewc Czesław Baniak, umiera w szpitalu.
W tym samym czasie inna grupa żołnierzy polskich z pomocą zrewoltowanych żołnierzy niemieckich po gwałtownej strzelaninie rozbraja wiernych rządowi berlińskiemu żołnierzy niemieckich, którzy obsadzają Dworzec Wiedeński. Na ziemię lecą niemieckie napisy, na wieżyczce dworca ktoś wiesza biało- -czerwoną flagę.
Gdy Piłsudski wychodzi z wiecu Soldatenratu, na Krakowskim Przedmieściu czeka na niego wielotysięczny tłum warszawiaków. Komendant ogłasza, że wziął Soldatenrat pod swoją opiekę i ani jednemu ze zrewoltowanych niemieckich żołnierzy nie śmie się stać najmniejsza krzywda.
Na ulicach od rana tłumy obserwują spektakl rozbrajania niemieckich żołnierzy. Rozbrajają ich peowiacy, legioniści zwolnieni z obozów w Beniaminowie i Szczypiornie, żołnierze ze stworzonego przez okupanta tzw. Polnische Wehrmacht. Niemcy zwykle oddają broń bez protestu, zwłaszcza że po mieście jeździ coraz więcej ciężarówek pełnych polskich żołnierzy z karabinami gotowymi do strzału.
Ale w kolejce grójeckiej niemieccy żołnierze strzelają do usiłujących ich rozbroić Jana Sikory i Kazimierza Woźniaka. Obaj Polacy odnoszą rany. Na Kolejowej Niemiec rani w nogę 36-letnią Józefę Skonecką. Podczas zajmowania koszar na Zakroczymskiej niemiecki żołnierz rzuca granat w tłum cywilów. Cztery osoby są ranne. Zabici i ranni padają w kilkunastu strzelaninach w różnych punktach miasta. Warszawski półświatek rabuje niektóre magazyny wojskowe i kolejowe. Milicjanci ostrzeliwują rabusiów.
Na ulicach, tak jak poprzedniego dnia, pojawiają się robotnicze pochody pod czerwonymi sztandarami. Manifestanci śpiewają rewolucyjne pieśni i skandują hasła w rodzaju: "Chcemy republiki rad!", "Precz z polskim wojskiem!".
O 11 żołnierze i kolejarze obsadzają Dworzec Kowelski. Pomniejsze stacje kolejarze wzięli we władanie już w nocy. Batalion wojska dowodzony przez mjr. Szyndlera rusza na warszawską Cytadelę. Niemiecka załoga po krótkiej strzelaninie składa broń i odchodzi w stronę dworca. Polacy przejmują wielką ilość broni, zaprzęgów, amunicji i żywności. Gwałtowna strzelanina wybucha też przy zajmowaniu ratusza.
Piłsudski wraca na Moniuszki 2a. W południe melduje się u niego wysłannik rządu lubelskiego Bogusław Miedziński. Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej z Ignacym Daszyńskim jako premierem powołany został przez Konwent Organizacji A, konspirację podległą Piłsudskiemu. Ale Piłsudski jest wściekły na ludzi z Konwentu i na ich rząd, który zdążył już proklamować zapowiedź radykalnych reform społecznych i politycznych. Komendant najpierw w ogóle nie chce rozmawiać z Miedzińskim, w końcu robi mu awanturę, że ten cały ich lewicowy rząd pozbawia go swobody działania w krytycznym dla polskiej sprawy momencie.
Do pensjonatu panien Romanówien od rana pielgrzymują dziesiątki wojskowych, polityków, działaczy gospodarczych. Dozorca Stanisław Kusztal nieustannie wozi ich windą na szóste piętro. Silnik coraz bardziej się grzeje i w końcu odmawia posłuszeństwa. Kusztal okłada go mokrymi szmatami i winda na szczęście rusza. Wszyscy goście, niezależnie od politycznych przekonań, proszą Piłsudskiego, by zechciał wziąć władzę w swoje ręce.
O 17 Piłsudski udaje się do mieszkania Józefa Ostrowskiego, członka Rady Regencyjnej, najwyższej władzy powołanej przez okupanta. Są tam też pozostali członkowie rady - abp Aleksander Kakowski i książę Zdzisław Lubomirski. Ostrowski jest chory, więc posiedzenie odbywa się w jego mieszkaniu. Długa dyskusja z Komendantem kończy się deklaracją: Rada przekazuje Piłsudskiemu pełnię władzy wojskowej, naczelne dowództwo nad powstającą armią i wzywa go, by utworzył rząd narodowy. Członkowie Rady Regencyjnej późnym wieczorem redagują stosowny dekret.
O 19.30 jak zwykle zaczynają się spektakle w warszawskich teatrach. Królują lekkie farsy. W Teatrze Wielkim w ostatniej chwili zmiana repertuaru - zamiast "Żydówki" z Korolewicz-Waydową i Dygasem idzie "Halka". Orkiestra gra Mazurka Dąbrowskiego. Publiczność domaga się bisów.
W teatrach frekwencja jest umiarkowana. Co innego w restauracjach. Mimo powszechnego głodu i kartek w najelegantszych lokalach szampan leje się strumieniami (w Maximie przy Nowym Świecie od niedawna podają nowość - koktajle amerykańskie).
O 21 koło hotelu Polonia wybucha gwałtowna strzelanina.
O północy, gdy Piłsudski wraca do pensjonatu Romanówien, na placu Teatralnym rozpoczyna się regularna bitwa pomiędzy oddziałem polskim a silnym oddziałem niemieckim strzegącym prezydium niemieckiej policji. Terkot karabinów maszynowych i huk granatów nie pozwala warszawiakom zasnąć aż do świtu. Piłsudski śpi jak zabity 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz