No i mamy ją...od 96 lat
A co wówczas działo się w Warszawie? O tym w felietonie pióra Włodzimierza Kalickiego
11
XI 1918
Pierwszy
dzień wolności
Dochodzi
północ, gdy Wanda Romanówna puka do drzwi po prawej stronie
saloniku. Józef Piłsudski budzi się od razu. Kazimierz Sosnkowski,
były szef sztabu I Brygady Legionów, wyjaśnia, że sprawa jest
bardzo ważna - przybyła delegacja Soldatenratu, rady żołnierskiej
zrewoltowanych oddziałów niemieckich okupujących Warszawę.
Komendant
pośpiesznie wciąga zniszczony mundur legionowy.
O
4 nad ranem 22 lipca zeszłego roku Piłsudski i Sosnkowski zostali
aresztowani przez Niemców w domu przy Służewskiej 5 w Warszawie.
Po krótkim pobycie w kilku więzieniach Piłsudski został osadzony
w twierdzy w Magdeburgu. Uwięzienie skończyło się przed trzema
dniami. W Niemczech już na dobre walił się stary ład, lada moment
groził wybuch rewolucji.
8
listopada w magdeburskiej twierdzy zjawili się po cywilnemu
wysłannik niemieckiego rządu hr. Harry Kessler, oficer pruskiej
kawalerii gwardii, który w czasie walk na Wołyniu w 1915 r. był
oficerem łącznikowym przy komendzie Legionów i stąd dobrze znał
Piłsudskiego, oraz rotmistrz Paul von Guelpen. Goście przewieźli
Piłsudskiego i Sosnkowskiego samochodem do Berlina. Gdy wyjeżdżali
z Magdeburga, w mieście właśnie wybuchła rewolucja. Niemieckie
MSZ zarezerwowało pokoje dla wczorajszych więźniów stanu i ich
dwóch opiekunów w eleganckim hotelu Continental. Nazajutrz rano hr.
Kessler zaprosił Piłsudskiego i Sosnkowskiego na śniadanie.
Piłsudski miał na sobie mundur legionowy, więc poprosił o szablę,
by nie wyglądać niepoważnie. Kessler sprezentował mu swój bagnet
oficerski.
Po
dłuższym spacerze po spokojnych ulicach Berlina, na których nie
było widać śladu rewolucyjnego niepokoju, panowie zasiedli do
śniadania w luksusowej restauracji Hillera na Unter den Linden.
Prócz hr. Kesslera zjawili się rtm Guelpen i książę Hatzfeldt,
referent spraw polskich w berlińskim MSZ. Choć jedzenie podano
świetne, atmosfera przy stole była ciężka. Niemcy oczekiwali od
Piłsudskiego opanowania sytuacji na ziemiach polskich, zapobieżenia
rewolucji w Polsce i powstrzymania rewolucji bolszewickiej, gdyby
rozpoczęła marsz na Zachód. Komendant milczał. W połowie
śniadania ks. Hatzfeldta poproszono do telefonu. Wrócił z
wiadomością, że w Berlinie właśnie wybuchła rewolucja i
Piłsudski z rozkazu kanclerza Rzeszy ma natychmiast być wysłany
pociągiem do Warszawy. Niedokończone śniadanie zostało na stole.
Następne
śniadanie zjadł Piłsudski w Warszawie, w pensjonacie sióstr
Haliny, Wandy i Marii Romanówien. Trzy siostry konspirują w POW, a
ich pensjonat na szóstym piętrze kamienicy przy Moniuszki 2a jest w
gruncie rzeczy kwaterą dla ludzi Komendanta. Przez cały dzień
Piłsudski spotykał się z przyjaciółmi i politykami. Po południu
pojechał na Mińską 25 zobaczyć swą ukochaną Aleksandrę
Szczerbińską i córkę Wandę, która urodziła się podczas jego
uwięzienia w Magdeburgu. Spać poszedł przed dwiema godzinami i
zapowiedział, by go w żadnym wypadku nie budzić.
O
północy Piłsudski w towarzystwie Sosnkowskiego przyjmuje w
saloniku pensjonatu delegatów warszawskiego Soldatenratu. Tak
ważnych gości trzeba czymś podjąć, ale żadna z sióstr
Romanówien nie ma w kieszeni ani grosza. Siostry posyłają służącą
do Hotelu Angielskiego z prośbą o dostarczenie kolacji dla
dziesięciu osób - na kredyt. Gdy szefostwo hotelu dowiaduje się,
że to dla gości Piłsudskiego, wysyła kolację natychmiast i
odmawia przyjęcia pieniędzy.
Tymczasem
niemieccy delegaci wojskowi za poczęstunek dziękują. W tej
sytuacji Piłsudski i Sosnkowski dziękują także. Nieoczekiwaną
kolację zjadają inni goście pensjonatu, bez wyjątku podwładni
Piłsudskiego.
Poufne
rozmowy w pokoju Komendanta toczą się do drugiej nad ranem.
Delegaci deklarują, że uważają Piłsudskiego za żołnierza -
przyjaciela, który rozumie ich sytuację. Oczekują, że umożliwi
swobodny przejazd do Niemiec 30 tys. niemieckich żołnierzy
stacjonujących w Warszawie. Zgadzają się na warunki Komendanta:
wydanie lokomotyw, wagonów i sprzętu łączności. Co do wydania
broni, odpowiadają, że nie są upoważnieni do podejmowania takiego
zobowiązania. Obiecują, że z odpowiedzią wrócą o 8 rano.
Jest
już dobrze po 2, gdy Piłsudski znów idzie spać.
Noc
jest niespokojna. Co rusz w rozmaitych punktach miasta zrywa się
strzelanina.
O
8 rano Komendant idzie na Krakowskie Przedmieście. W gmachu byłego
okupacyjnego generał-gubernatorstwa urzęduje teraz Soldatenrat.
Piłsudski przemawia po niemiecku na wiecu niemieckich żołnierzy.
Prawie każdy z nich do munduru ma przypiętą czerwoną kokardę.
Komendant żąda zachowania spokoju i obiecuje: "Ja, jako
przedstawiciel narodu polskiego, oświadczam wam, że naród polski
za grzechy waszego rządu nad wami mścić się nie chce i nie
będzie".
Gdy
Komendant przemawia, u zbiegu Nowego Światu i alei Jerozolimskiej
wybucha gwałtowna strzelanina między grupą żołnierzy niemieckich
strzegących biur dyrekcji kolei i oddziałem legionistów.
Postrzelony w głowę przechodzień, szewc Czesław Baniak, umiera w
szpitalu.
W
tym samym czasie inna grupa żołnierzy polskich z pomocą
zrewoltowanych żołnierzy niemieckich po gwałtownej strzelaninie
rozbraja wiernych rządowi berlińskiemu żołnierzy niemieckich,
którzy obsadzają Dworzec Wiedeński. Na ziemię lecą niemieckie
napisy, na wieżyczce dworca ktoś wiesza biało- -czerwoną flagę.
Gdy
Piłsudski wychodzi z wiecu Soldatenratu, na Krakowskim Przedmieściu
czeka na niego wielotysięczny tłum warszawiaków. Komendant
ogłasza, że wziął Soldatenrat pod swoją opiekę i ani jednemu ze
zrewoltowanych niemieckich żołnierzy nie śmie się stać
najmniejsza krzywda.
Na
ulicach od rana tłumy obserwują spektakl rozbrajania niemieckich
żołnierzy. Rozbrajają ich peowiacy, legioniści zwolnieni z obozów
w Beniaminowie i Szczypiornie, żołnierze ze stworzonego przez
okupanta tzw. Polnische Wehrmacht. Niemcy zwykle oddają broń bez
protestu, zwłaszcza że po mieście jeździ coraz więcej ciężarówek
pełnych polskich żołnierzy z karabinami gotowymi do strzału.
Ale
w kolejce grójeckiej niemieccy żołnierze strzelają do usiłujących
ich rozbroić Jana Sikory i Kazimierza Woźniaka. Obaj Polacy odnoszą
rany. Na Kolejowej Niemiec rani w nogę 36-letnią Józefę Skonecką.
Podczas zajmowania koszar na Zakroczymskiej niemiecki żołnierz
rzuca granat w tłum cywilów. Cztery osoby są ranne. Zabici i ranni
padają w kilkunastu strzelaninach w różnych punktach miasta.
Warszawski półświatek rabuje niektóre magazyny wojskowe i
kolejowe. Milicjanci ostrzeliwują rabusiów.
Na
ulicach, tak jak poprzedniego dnia, pojawiają się robotnicze
pochody pod czerwonymi sztandarami. Manifestanci śpiewają
rewolucyjne pieśni i skandują hasła w rodzaju: "Chcemy
republiki rad!", "Precz z polskim wojskiem!".
O
11 żołnierze i kolejarze obsadzają Dworzec Kowelski. Pomniejsze
stacje kolejarze wzięli we władanie już w nocy. Batalion wojska
dowodzony przez mjr. Szyndlera rusza na warszawską Cytadelę.
Niemiecka załoga po krótkiej strzelaninie składa broń i odchodzi
w stronę dworca. Polacy przejmują wielką ilość broni, zaprzęgów,
amunicji i żywności. Gwałtowna strzelanina wybucha też przy
zajmowaniu ratusza.
Piłsudski
wraca na Moniuszki 2a. W południe melduje się u niego wysłannik
rządu lubelskiego Bogusław Miedziński. Tymczasowy Rząd Ludowy
Republiki Polskiej z Ignacym Daszyńskim jako premierem powołany
został przez Konwent Organizacji A, konspirację podległą
Piłsudskiemu. Ale Piłsudski jest wściekły na ludzi z Konwentu i
na ich rząd, który zdążył już proklamować zapowiedź
radykalnych reform społecznych i politycznych. Komendant najpierw w
ogóle nie chce rozmawiać z Miedzińskim, w końcu robi mu awanturę,
że ten cały ich lewicowy rząd pozbawia go swobody działania w
krytycznym dla polskiej sprawy momencie.
Do
pensjonatu panien Romanówien od rana pielgrzymują dziesiątki
wojskowych, polityków, działaczy gospodarczych. Dozorca Stanisław
Kusztal nieustannie wozi ich windą na szóste piętro. Silnik coraz
bardziej się grzeje i w końcu odmawia posłuszeństwa. Kusztal
okłada go mokrymi szmatami i winda na szczęście rusza. Wszyscy
goście, niezależnie od politycznych przekonań, proszą
Piłsudskiego, by zechciał wziąć władzę w swoje ręce.
O
17 Piłsudski udaje się do mieszkania Józefa Ostrowskiego, członka
Rady Regencyjnej, najwyższej władzy powołanej przez okupanta. Są
tam też pozostali członkowie rady - abp Aleksander Kakowski i
książę Zdzisław Lubomirski. Ostrowski jest chory, więc
posiedzenie odbywa się w jego mieszkaniu. Długa dyskusja z
Komendantem kończy się deklaracją: Rada przekazuje Piłsudskiemu
pełnię władzy wojskowej, naczelne dowództwo nad powstającą
armią i wzywa go, by utworzył rząd narodowy. Członkowie Rady
Regencyjnej późnym wieczorem redagują stosowny dekret.
O
19.30 jak zwykle zaczynają się spektakle w warszawskich teatrach.
Królują lekkie farsy. W Teatrze Wielkim w ostatniej chwili zmiana
repertuaru - zamiast "Żydówki" z Korolewicz-Waydową i
Dygasem idzie "Halka". Orkiestra gra Mazurka Dąbrowskiego.
Publiczność domaga się bisów.
W
teatrach frekwencja jest umiarkowana. Co innego w restauracjach. Mimo
powszechnego głodu i kartek w najelegantszych lokalach szampan leje
się strumieniami (w Maximie przy Nowym Świecie od niedawna podają
nowość - koktajle amerykańskie).
O
21 koło hotelu Polonia wybucha gwałtowna strzelanina.
O
północy, gdy Piłsudski wraca do pensjonatu Romanówien, na placu
Teatralnym rozpoczyna się regularna bitwa pomiędzy oddziałem
polskim a silnym oddziałem niemieckim strzegącym prezydium
niemieckiej policji. Terkot karabinów maszynowych i huk granatów
nie pozwala warszawiakom zasnąć aż do świtu. Piłsudski śpi jak
zabity
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz