piątek, 8 listopada 2013

8 listopada
Dziś mija 90 lat od pierwszej, nieudanej próby przejęcia władzy w Niemczech przez pewnego austriackiego kaprala, weterana I wojny światowej...innemu weteranowi tego konfliktu udało się to we Włoszech rok wcześniej.  Można by się zastanawiać, co by było gdyby tzw. pucz monachijski się powiódł. Być może wielki kryzys końca lat 20 doprowadziłby do upadku Hitlera...być może tak jak jego idol - Mussolini przetrwałby go, a II wojna światowa rozpoczęła by się wcześniej...może jej wynik byłby inny gdyby wybuchła za życia Piłsudskiego...może, gdyby.....koniec końców niepowodzenie akcji z 1923 r. spowodowało iż Hitler dostał czas na stworzenie swojego programu politycznego  czyli "Mein Kampf" i na przygotowanie gruntu pod nową próbę przejęcia władzy co udało mu się na drodze legalnej 10 lat później...co było dalej wszyscy już wiemy...zerwanie postanowień traktatu wersalskiego...Anschluss...polityka appeasementu która miast uchronić świat przed nową wojną przyczyniła się do jej wybuchu...a w 15 rocznicę puczu monachijskiego noc kryształowa która stała się wstępem do Holocaustu... . Oto jak wydarzenia z 8 listopada 1923 r. opisał w swym świetnym felietonie Włodzimierz Kalicki




8 XI 1923
Fatalny unik
W wielkiej monachijskiej piwiarni Buergerbraukeller przy Rosenheimerstrasse jest ciemno od dymu z papierosów. Trzy tysiące mężczyzn zbitych jak śledzie w beczce siedzi w milczeniu nad kuflami piwa. To nie jest Stammtisch, wieczorne towarzyskie spotkanie przy piwie, lecz polityczny wiec prawicowych nacjonalistów i monarchistów. Na sali obecna jest śmietanka władz bawarskich. Dochodzi wpół do dziewiątej. Przemawia Gustaw von Kahr, przywódca monachijskich monarchistów, do niedawna premier bawarskiego rządu, dziś komisarz krajowy Bawarii dysponujący niemal dyktatorską władzą. Nagle przy drzwiach słychać krzyki. Do sali wpychają się mężczyźni w nieregulaminowych mundurach i stalowych hełmach. Kilku wtacza ciężki karabin maszynowy. Zza ich pleców wyłania się mężczyzna ze szczotkowatym wąsikiem i starannie ulizanym przedziałkiem na głowie. Ma na sobie jasny prochowiec przepasany paskiem. To Adolf Hitler, przywódca radykalnej Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotnicznej, NSDAP. Hitler przeciska się na środek sali. Tuż przy nim idą dwaj osobiści ochroniarze z pistoletami w podniesionych rękach. Uczestnicy wiecu wdrapują się na stoły, by lepiej widzieć. Przewracają kufle, piwo leje się na podłogę. Hitler zaczyna przemawiać, ale jego głos ginie w tumulcie. Wchodzi na krzesło - nadal nikt go nie słyszy. Wyciąga pistolet i strzela w sufit. Zapada cisza. Hitler oznajmia, że właśnie wybuchła w Bawarii narodowa rewolucja. Bawarski rząd został usunięty, a wkrótce powstanie prawdziwie narodowy rząd Rzeszy. Gdyby ktoś próbował stwarzać narodowej rewolucji jakieś kłopoty, to niech wie, że piwiarnię otacza sześciuset uzbrojonych bojowców, grozi z krzesła Hitler.
O prawicowym zamachu stanu plotkowano w Bawarii od dawna. Niemcy są w stanie wrzenia. Przed dwoma tygodniami siły rządowe stłumiły powstanie komunistyczne w Hamburgu. W Saksonii wojsko strzelało do demonstrantów - zginęły 23 osoby. W Bawarii radykalna prawica sposobiła się do marszu na Berlin. Inflacja pędzi jak meteor, ludzie z dnia na dzień tracą wszystko. Głodują. Dziś za egzemplarz hitlerowskiego dziennika "Voelkischer Beobachter" zapłacić trzeba pięć miliardów marek.
Hitler zdecydował się na zamach stanu nagle, przedwczoraj w nocy. Organizacja puczu kuleje, ale Hitler wierzy w swoją gwiazdę i w pomoc wielkiego autorytetu Niemiec - bohatera wojny światowej, generała von Ludendorffa, który popiera plany radykalnej prawicy.
Hitler podchodzi do stołu, przy którym siedzi trójka rządząca Bawarią: von Kahr, szef bawarskiej policji płk von Seisser i dowódca Reichswehry w Bawarii gen. von Lossow. Uprzejmie zaprasza ich do sąsiedniego pomieszczenia. Trzej mocni ludzie Bawarii chwilę wahają się, ale wychodzą. W końcu Hitler ma w ręku brauninga. W tej chwili w sali głównej wybucha nieopisany harmider. Opanowuje go tubalnym głosem Hermann Goering. Krzyczy na całe gardło, że narodowa rewolucja nie jest wymierzona w von Kahra, nie ma też złych zamiarów wobec wojska i policji. "Pijcie swoje piwo!" - krzyczy na koniec Goering i poleca kelnerom roznosić piwo na koszt partii narodowosocjalistycznej.
W sąsiedniej sali tymczasem Hitler wymachuje pistoletem przed nosem von Kahra. Po chwili uspokaja się i informuje trójkę słuchaczy, że powstaje nowy rząd Rzeszy Niemieckiej z nim, Hitlerem, na czele. Generał von Ludendorff obejmie dowództwo nad armią, von Lossow zostanie ministrem spraw wojskowych, von Seisser - ministrem policji. Von Kahr zaś obejmie namiestnictwo Bawarii. Nagle Hitler robi się uprzejmy, przeprasza za użycie siły, ale - sami panowie rozumiecie - odrobina przemocy jest niezbędna, by rozpocząć dzieło narodowych zmian i zmusić was do działania. Na koniec równie uprzejmie informuje całą trójkę, że ma w pistolecie cztery naboje. Gdyby akcja się nie powiodła, wychodzi po jednym na każdego z nich. Ostatni zachowam dla siebie, zapewnia czarująco Hitler. Pozostawia ich w osłupieniu i wraca na salę główną. Tam znów narasta tumult, słychać krzyki niezadowolenia. Hitler zapewnia, że wystąpił na czele bojowców wyłącznie przeciwko żydowskiemu rządowi w Berlinie i komunistycznym zbrodniarzom. To uspokaja monarchistów. Chwilę potem do piwiarni wkracza generał von Ludendorff wystrojony w galowy mundur. Hitler wprowadza trójkę rządzących Bawarią polityków na główną salę, wchodzi z nimi i z von Ludendorffem na podium. Wypycha na przód bladego jak ściana von Kahra, który oznajmia, że zgadza się służyć Bawarii jako regent monarchii. Hitler ściska rękę von Ludendorffa, potem rękę von Kahra. Okrzyki entuzjazmu mieszają się z nawoływaniem kelnerów. Piwo leje się strumieniami.
Monachijski korespondent Polskiej Agencji Telegraficznej jest na miejscu. Pracuje wzorowo. Jeszcze przed północą nadaje do Warszawy, że sześciuset zwolenników Hittlera - tak wtedy bowiem pisano nazwisko awanturnika z Bawarii - zajechało przed Buergerbraukeller na ośmiu ciężarówkach. Polski dziennikarz jest świetnie poinformowany o tym, co stało się w piwiarni, kogo "Hittler" zaprosił do rządu. Telegrafuje do Warszawy, że wedle plotek wojsko brata się z "oddziałami hittlerowskimi". To akurat nieprawda. Wojsko pozostaje w koszarach.
Po mieście maszerują bojówkarze SA i rozlepiają plakaty z podobizną Hitlera jako kanclerza Rzeszy. Ale teraz Hitler dowiaduje się, że saperzy wyrzucili ze swoich koszar agitatorów NSDAP. I popełnia katastrofalny błąd. Wychodzi z Buergerbraukeller do koszar, by osobiście skłonić żołnierzy do poparcia puczu. Korzystając z jego nieobecności, von Kahr, von Lossow i von Seisser proszą von Ludendorffa, by puścił ich na oficerskie słowo honoru do domu. Stary pruski generał nie wyobraża sobie, by oficerowie mogli złamać słowo, i zgadza się.
Krótko przed trzecią w nocy wszystkie niemieckie radiostacje informują, że trójka przywódców Bawarii odcina się od zamachu stanu, a co do ich słowa honoru, to jako odebrane pod przymusem nie jest ważne.
W Buergerbraukeller nad ranem znużeni piwem zamachowcy układają się na stołach i pod stołami do snu. Hitler gorączkowo naradza się ze swoim sztabem i z von Ludendorffem. Generał jest coraz bardziej zniesmaczony chaosem w szeregach spiskowców i ich amatorszczyzną. Co gorsza, szef Buergerbraukeller zaczyna coś mówić o rachunku za piwo i kiełbaski skonsumowane tej nocy.
O ósmej rano Hitler podejmuje wreszcie pierwszą decyzję. Wysyła patrol uzbrojonych SA-manów do drukarni, aby ukradli trochę gotówki. Prosto spod pras drukarskich biorą paczki banknotów po 50 miliardów marek. Hitler poleca wypłacić szturmowcom zaległe pobory.
Dochodzi południe, gdy z piwiarni wychodzą potwornie skacowani zamachowcy. W końcu zbiera się ich koło dwóch tysięcy. Długa kolumna rusza w stronę centrum miasta. Na czele chorążowie ze sztandarami, przywódcy NSDAP z pistoletami w ręku oraz von Ludendorff. Plakaty z Hitlerem jako kanclerzem są już pozaklejane porannymi rozporządzeniami von Kahra. Bawarczycy nie szczędzą zamachowcom złośliwości. "Czy mama pozwoliła wam tak bawić się na ulicy?" - krzyczy jakiś robotnik do SA-manów ustawiających karabin maszynowy.
Kolumna trafia na słaby kordon policji i z rozpędu go rozprasza. Ale na końcu Residenzstrasse puczyści dochodzą do dużo silniejszego kordonu policjantów. Są już bardzo blisko, gdy z kolumny pada strzał. W jednej chwili rozpoczyna się gwałtowna kanonada. Pada czternastu zabitych zamachowców, wśród rannych jest Goering postrzelony w nogę. I już po puczu.
Hitler, idący z pistoletem w ręku w drugim szeregu, tuż za chorążymi ze sztandarami, na widok lufy karabinu wymierzonej w siebie rzuca się gwałtownie na ziemię. Pocisk zabija idącego obok nazistę. Hitler leży na bruku z wybitym barkiem. Ale żyje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz