40 lat temu rozpoczęła się tzw. "wojna Jom Kippur". Była to jak miało się okazać ostatnia wojna z serii wojen Izraela z koalicją państw arabskich, prowadzonych od momentu powstania państwa Izrael w maju 1948 r. W wojnie o niepodległość (1948), w wojnie sueskiej (1956) i w wojnie sześciodniowej (1967) zwycięstwa odniósł Izrael. Po tej ostatniej, w wyniku której zdobył on syryjskie Wzgórza Golan, jordański Zachodni Brzeg i część Jerozolimy, egipski Synaj oraz Strefę Gazy, państwa arabskie dyszały żądzą odwetu. Nowi (odpowiednio od 1970 i 1971 r.) prezydenci Egiptu Anwar as Sadat http://pl.wikipedia.org/wiki/Anwar_as-Sadat oraz Syrii Hafiz al-Assad http://pl.wikipedia.org/wiki/Hafiz_al-Asad zawarli porozumienie ze Związkiem Radzieckim w sprawie dostaw nowoczesnego uzbrojenia (pociski przeciwpancerne Malutka http://pl.wikipedia.org/wiki/9M14_Malutka, pociski przeciwlotnicze Dźwina http://pl.wikipedia.org/wiki/S-75 i Kub http://pl.wikipedia.org/wiki/2K12_Kub, samobieżne działka przeciwlotnicze Szyłka http://pl.wikipedia.org/wiki/ZSU-23-4 ), a w marcu 1973 oba te kraje zawarły porozumienie o podjęciu wspólnej akcji militarnej przeciwko Izraelowi. Rozpoczęto ją 6 października 1973 r., i była ona dla niego całkowitym zaskoczeniem. Jak wyglądały pierwsze godziny tej wojny możemy przeczytać w znakomitym felietonie autorstwa Włodzimierza Kalickiego
6 X 1973
Sądny dzień
Nad ranem przed Izraelem pojawia się widmo klęski i zagłady.
Syryjczycy spychają obronę izraelską na południe, już widzą ze wzgórz wody
jeziora Genezaret i dachy pierwszego izraelskiego miasta - Tyberiady
Kiedy w czasie wojny sześciodniowej w 1967 roku armia
izraelska zajęła syryjską górę Hermon, oprócz wojskowych najbardziej ze
zdobyczy ucieszyli się izraelscy amatorzy narciarstwa. Tylko tam, na ziemiach
kontrolowanych przez Izrael, na wysokości 2200 m, pojawiał się zimą śnieg.
Natychmiast po wojnie zbudowano wyciąg narciarski na szczycie Hermonu. Ale
Hermon to także wielka gratka dla armii. W pogodne dni widać zeń jak na dłoni
rozległe syryjskie równiny rozciągające się za tak zwaną purpurową linią -
linią przerwania ognia z 1967 roku, z rzadka obsadzoną obserwatorami ONZ.
Umocniona placówka na szczycie od kilku dni alarmuje
dowództwo informacjami o koncentracji ogromnych ilości syryjskich czołgów i
artylerii. Rankiem na posterunki obserwacyjne wychodzi jednak niewielu
żołnierzy spośród 55-osobowej załogi - dziś jest Jom Kippur, Sądny Dzień,
najważniejsze święto żydowskie. Większość modli się w prowizorycznej synagodze
pod szczytem. O 13.45 izraelski obserwator artyleryjski o przezwisku
"Bambi" krzyczy nagle: "Zdejmują siatki maskujące z dział!".
W chwilę potem syryjskie ciężkie pociski wybuchają na szczycie Hermonu. Modlący
się w synagodze chronią się w wielkim bunkrze. O 14.55 podrywa ich jednak alarm
obserwatora - cztery helikoptery nadlatują w stronę górnej stacji wyciągu
narciarskiego. Izraelczycy wybiegają z bunkrów, strzelają. Jeden śmigłowiec
eksploduje, ale trzy lądują i wysypują się z nich syryjscy komandosi. Załoga na
szczycie jest odcięta. Po trzech kwadransach przy życiu pozostaje tylko sześciu
obrońców. Wycofują się do głównego bunkra. Syryjskich komandosów jest już ponad
setka. Wypierają izraelskich żołnierzy do ostatniego pomieszczenia, wysadzają
generator prądu. Jest ciemno, nie działa wentylacja, obrońców dusi dym granatów
wrzucanych przez Syryjczyków. Mija godzina za godziną, a odsiecz nie nadchodzi.
O 21.00 szóstka obrońców wymyka się nieznanym Syryjczykom wyjściem i przekrada
między ich posterunkami. Idą w dół wzdłuż wyciągu narciarskiego, ale wpadają w
zasadzkę komandosów. Ginie obserwator "Bambi", pozostali staczają się
po stromym stoku i uciekają spod ognia. Biegnąc w dół zboczem Hermonu, widzą w
ciemnościach błyski eksplozji na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów.
Armia syryjska zaatakowała na całej linii rozejmu.
Na południu w tym samym momencie do wielkiej ofensywy przez
Kanał Sueski ruszają wojska egipskie. Izraelscy żołnierze są zaskoczeni i
zszokowani, izraelska armia zupełnie nieprzygotowana do obrony. Egipcjanom i
Syryjczykom udała się sztuka nie lada - wyprowadzili w pole najlepsze służby
wywiadowcze świata.
Egipt i Syria włożyły wiele wysiłku, by wojenne plany i
przygotowania zamaskować przed izraelskim wywiadem. Przez te parę lat od wojny
sześciodniowej liczne alarmy i mobilizacje rezerw kończyły się niczym i
utwierdzały izraelską armię w przekonaniu, że cokolwiek by Egipcjanie
przedsięwzięli, i tak będą to strachy na Lachy.
Egipscy i syryjscy wojskowi zadanie mieli ułatwione. Po
ogromnym sukcesie w wojnie sześciodniowej 1967 roku izraelskim służbom
wywiadowczym, wojskowym i politykom po prostu przewróciło się w głowie. Polityczne
elity i tajne służby Tel Awiwu zaczęły lekceważyć arabskie armie.
Za nową wojną na Bliskim Wschodzie stoi jeden człowiek -
prezydent Egiptu Anwar as-Sadat, skromny, niepozorny następca zmarłego w 1970
roku egipskiego przywódcy Gamala Abdela Nasera. To Sadat zdecydował, że jedynie
nowa wojna może zmusić Izrael do zwrotu ziem zagarniętych w czasie wojny
sześciodniowej, zmontował skuteczną koalicję państw arabskich skłonnych
zmierzyć się z izraelską armią. Sadat wreszcie, mimo licznych rozczarowań do
polityki Kremla, doprowadził do dozbrojenia na gigantyczną skalę egipskiej
armii radziecką bronią.
Anwar as-Sadat nie skrywał swych zamiarów. Nową wojnę
zapowiadał w wielu w oficjalnych przemówieniach, ale Izraelczycy traktowali
jego wystąpienia jako pustą retorykę, prężenie muskułów na pokaz przez
bezsilnego polityka. Tel Awiw dopiero dziś rano zarządził grubo spóźnioną
mobilizację.
Teraz przez linię rozejmu przetaczają się setki syryjskich
czołgów i transporterów opancerzonych.
Kilkadziesiąt kilometrów za purpurową linią zaczyna się
serce Izraela - ziemie najbogatsze i najgęściej zaludnione. Jeśli dotrze tam
syryjska armia, może wręcz zniszczyć państwo izraelskie. Na całym froncie przed
pięcioma dywizjami syryjskimi stoją zaledwie dwie brygady izraelskie.
Najważniejsza jest postawa tzw. Brygady Baraka, broniącej wzgórz Golan,
północnego brzegu jeziora Genezaret i doliny Jordanu. Na 60 izraelskich czołgów
rusza ponad 600 syryjskich. Żołnierze obu stron walczą z ogromną determinacją.
Izraelska obrona rozpada się na pojedyncze, otoczone ogniska oporu. Izraelczycy
są lepiej wyszkoleni i doskonale znają teren. Kapitan Meira chowa kilkanaście
czołgów swojej kompanii w zasadzkach jakby żywcem przeniesionych z kart
Sienkiewicza. Do świtu jego kompania niszczy 40 czołgów syryjskich.
Inny oficer, porucznik Zvi Greengold, przezywany
"Zvicka", na zapleczu zajmuje się rannymi, ale późnym popołudniem
dowiaduje się, że w pobliżu lazaretu są cztery uszkodzone czołgi. Sam wynosi z
nich zabitych czołgistów. Po naprawie czołgów obejmuje dowództwo i parę minut
po 21.00 rusza na polowanie między syryjskie kolumny pancerne. Jego maszyny
skrycie przemykają stromymi zboczami gór. W dolinach niesamowicie migocą setki
"kocich oczu", malutkich podczerwonych lampek identyfikacyjnych
umieszczonych przez Syryjczyków na burtach czołgów. "Zvicka" urządza
zasadzki, strzela, ucieka. Jego cztery czołgi powstrzymują przez noc główne
natarcie armii syryjskiej, natarcie ponad dwustu czołgów. Nad ranem Syryjczycy
spychają jednak izraelską obronę na południe. Już widzą ze wzgórz wody jeziora
Genezaret i dachy pierwszego izraelskiego miasta - Tyberiady.
Egipcjanie na południu także odnieśli wielkie sukcesy. O
13.45 sztab generalny w Tel Awiwie telefonuje do dowódcy obrony Kanału
Sueskiego gen. Abrahama Mandlera z poleceniem, by przygotował się na jakieś
niespodzianki i przysunął swe oddziały bliżej kanału. "Myślę, że tak,
zwłaszcza że właśnie nas w tej chwili bombardują" - odpowiada Mandler.
Egipskie oddziały forsują o 14.15 szeroki na 180-240 metrów
Kanał Sueski i otaczają rozrzucone z rzadka izraelskie umocnienia. Izraelska
armia przez kilka lat usypała wzdłuż kanału wielokilometrowe, wysokie na 25
metrów wały ziemne i uznała, że będzie to przeszkoda nie do sforsowania dla
egipskich czołgów. Ale Egipcjanie znaleźli na nie sposób. O zmroku przerzucają
przez Kanał pompy oraz węże i wodą pod wysokim ciśnieniem sprawnie wymywają w
wałach głębokie przejścia. Jest jeszcze ciemno, gdy pierwsze egipskie czołgi
przeprawiają się przez kanał i wymytymi w piachu przejściami wtaczają się na
półwysep Synaj.
Na zdjęciu poniżej: tak właśnie mogły wyglądać wydarzenia opisane w ostatnim zdaniu powyższego felietonu
Jednak po paru dniach w ciągu których siły egipsko-syryjskie zadały im poważne straty Izraelczycy przeszli do kontrofensywy, docierając
19 października na odległość 100 km od Kairu. 25 października podpisano zawieszenie broni. Pomimo finalnego sukcesu Izraelczycy mieli świadomość że było to "pyrrusowe zwycięstwo"; okazało się iż są oni nieprzygotowani na niespodziewany atak i niezdolni do jego szybkiego odparcia. Wkrótce poleciały głowy; stanowiska stracili w wyniku dymisji bądź dobrowolnej rezygnacji premier Golda Meir http://pl.wikipedia.org/wiki/Golda_Meir, minister obrony Mosze Dajan http://pl.wikipedia.org/wiki/Mosze_Dajan oraz szef Sztabu Generalnego Dawid Elazar http://pl.wikipedia.org/wiki/David_Elazar. Efektem tej wojny było rozpoczęcie procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie , który doprowadził do podpisania 26 marca 1979 r. izraelsko-egipskiego traktatu pokojowego http://pl.wikipedia.org/wiki/Traktat_pokojowy_izraelsko-egipski, na mocy którego Izrael miał się wycofać ze Wzgórz Golan (co uczynił do 1982 r.). Niestety, Anwar as-Sadat zapłacił za pokój z Izraelem najwyższą cenę...6 października 1981 r. podczas parady wojskowej w Dniu Wojska (obchodzonym w rocznicę wybuch wojny Jom Kippur) padł ofiarą zamach dokonanego przez członków organizacji Egipski Dżihad http://pl.wikipedia.org/wiki/Egipski_D%C5%BCihad. Władzę po nim objął, i sprawował ją przez kolejne 30 lat Hosni Mubarak http://pl.wikipedia.org/wiki/Husni_Mubarak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz