Dziś notka rocznicowa - numer 100...a w związku z tym także będzie o rocznicy...przypadającej jutro
W czasach gdy Polska była jak to mawiano "najweselszym barakiem w obozie" (obozie krajów demokracji ludowej) każde zwycięstwo nad sportowcami "Wielkiego Brata" było szczególnie fetowane (rzecz jasna przez zwykłych ludzi - władze nie mogły się cieszyć zbyt głośno). U nas wyglądało to dość spokojnie, w przeciwieństwie np. do Czechosłowacji (gdy tamtejsi hokeiści pokonali drużynę Związku Radzieckiego na mistrzostwach świata w Szwecji 21 i 28 marca 1969 r. doszło do zamieszek podczs których zaatakowano m.in. budynek Aerofłotu w Pradze. co posłużyło za pretekst do odsunięcia od władzy Alexandra Dubčeka, jednego z ojców "praskiej wiosny" ze stanowiska I sekretarza KPCz i zastąpienia go Gustávem Husákiem, rządzącym Czechosłowacją do 1989 r.). Jednym z najgłośniejszych takich zwycięstw miało miejsce 20 października 1957 r. Nasi piłkarze pokonali wówczas na Stadionie Śląskim w Chorzowie ZSRR (ówczesnych mistrzów olimpijskich) 2:1. Słynnego Lwa Jaszyna (po prawej) , wówczas bramkarza nr. 1 na świecie, nazywanego od koloru stroju "Czarną Panterą" pokonał dwukrotnie ulubieniec miejscowych kibiców, zawodnik Ruchu Chorzów Gerard Cieślik (po lewej).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz