poniedziałek, 11 sierpnia 2014

10 sierpnia

 Wczoraj minęła 69 rocznica użycia po raz drugi w historii broni atomowej. Tym razem, w przeciwieństwie do Hiroszimy pierwotny cel ataku okazał się być inny od ostatecznego. O tym dlaczego tak się stało możemy dowiedzieć się z felietonu autorstwa Włodzimierza Kalickiego.

9 VIII 1945.  
Dziura w chmurach
Dochodzi wpół do trzeciej nad ranem. Nad amerykańską bazą lotniczą na wyspie Tinian w archipelagu Marianów na Pacyfiku szaleje tropikalna burza. Błyskawice biją tak często, że mimo ściany deszczu jest zupełnie jasno. Major Charles B. Sweeney daje załodze bombowca strategicznego B-29 zwanego "Bock's Car", od nazwiska jego dowódcy Fredericka Bocka, rozkaz rozgrzania silników. Ta misja bombowca jest tak ważna, że dowodzi nią mjr Sweeney, a nie dowódca samolotu.
Poprzedniego dnia do komory bombowej "Bock's Cara" podniesiono potężnym siłownikiem hydraulicznym 4,5-tonowe stalowe jajo o długości 2 metrów, zakończone pudełkowym statecznikiem ze stalowej blachy. To "Fat Man", Grubas, pierwsza w historii bomba atomowa z plutonu, silniejsza od bomby z uranu zrzuconej przed trzema dniami na Hiroszimę. Nalot na Hiroszimę, zakończony całkowitym zniszczeniem miasta i z pewnością ogromną - choć na razie nieznaną - liczbą ofiar, amerykańskie władze chcą wykorzystać do zmuszenia Japonii do bezwarunkowej kapitulacji. Natychmiast po otrzymaniu potwierdzonej wiadomości o gigantycznym wybuchu nad Hiroszimą Biały Dom przekazał do prasy komunikat, w którym nazwał bombę atomową "największym w historii osiągnięciem zorganizowanej nauki", i zagroził "takim deszczem ruin z powietrza, jakiego na ziemi nigdy nie widziano". Na zajętych przez Amerykanów Marianach nazajutrz po pierwszym ataku atomowym zabrano się do druku 6 milionów ulotek w języku japońskim opisujących skutki wybuchu bomby atomowej i zapowiadających dalsze ataki, jeśli Japonia natychmiast nie skapituluje. Tekst sugeruje Japończykom, by natychmiast zaczęli pisać do swego cesarza petycje z prośbą o zakończenie wojny. Ulotki mają być rozrzucone z samolotów nad 47 japońskimi miastami liczącymi powyżej 100 tys. mieszkańców.
Kłopot jednak w tym, że druk opóźnia się, a w magazynach US Air Force na Marianach brakuje specjalnych bomb T-3 przeznaczonych do rozrzucania ulotek.
Tymczasem Waszyngton i najwyżsi dowódcy wojskowi od dwóch dni naciskają, by kolejną bombę zrzucić jak najszybciej, by w Japonii powstało wrażenie, że amerykańskie magazyny pełne są nowej, straszliwej broni.
Z przyspieszeniem drugiego atomowego nalotu było jednak mnóstwo trudności. Zaplanowano go pierwotnie na 11 sierpnia, ale kpt. William Parsons i fizyk Norman F. Ramsey, którzy od ponad roku brali udział w konstruowaniu podzespołów bomb, a w końcu oddelegowani zostali na Mariany, by kierować ich montażem, przed dwoma dniami poinformowali ppłk. Paula W. Tibbetsa, dowódcę 393. Eskadry Bombowej przeznaczonej do zrzucania bomb atomowych, że termin drugiego zrzucenia bomby da się przesunąć na 10 sierpnia. Tibbets jednak marudził - prognozy pogody przewidują dobrą pogodę nad Japonią do 9 sierpnia, a potem pięciodniowe silne zachmurzenie. Ostatecznie Tibbets postawił na swoim - nalot z użyciem "Fat Mana" przyspieszono.
O włos jednak skończyłby się on kompromitującym niewypałem. Przed dwoma dniami w pośpiechu dokończono montażu bomby i uzbrojenia jej. W nocy z 7 na 8 sierpnia, gdy spoczywała w klimatyzowanym pomieszczeniu montażowym, młodziutki członek zespołu uzbrajającego, podporucznik marynarki Bernard J. O'Keefe jeszcze raz sprawdził kable łączące zainstalowany z przodu zapalnik z czterema radarami do ustalania wysokości lecącej bomby. Przerażony O'Keefe odkrył, że technicy w pośpiechu zamienili kable. Ich powtórna zamiana wymagałaby rozmontowania bomby i oznaczała co najmniej dzień spóźnienia. O'Keefe zaryzykował i wbrew najsurowszym zakazom instrukcji uzbrajania bomby rozlutował tuż przy zapalniku końcówki kabli, zamienił je i powtórnie przylutował.
O 3.47 przeciążony "Fat Manem" i maksymalnym zapasem paliwa B-29 startuje z Tinianu. Cel - arsenał w mieście Kokura na północnym brzegu Kiusiu. Dystans do celu - 2400 km.
Lot jest spokojny, wręcz nudny. Mjr Sweeney włącza automatycznego pilota. Godziny płyną leniwie. Wreszcie widać brzegi Kiusiu. Sweeney odkrywa nieprzyjemną niespodziankę - nie działa pompa obsługująca 2300-litrowy zbiornik paliwa zamontowany w tylnej komorze bombowej. To znaczy, że nie będzie można dłużej kołować nad celem. Niedługo potem - kolejna niemiła niespodzianka. Dwa obserwacyjne B-29, z którymi "Bock's Car" miał się spotkać nad Yakushimą, nie nadleciały. Bombowiec przez godzinę, do 8.50, krąży na wysokości 5200 m nad Yakushimą w oczekiwaniu na meldunki meteo. W dole szaleje szkwał, po skrzydłach B-29 skaczą ognie św. Elma. Wreszcie rozpoznawczy samolot znad Kokury nadaje, że trzecią część nieba zakrywają tam niskie chmury, a pogoda stale się poprawia. Sweeney skręca w kierunku Kokury. Na miejscu okazuje się, że miasto zasłania gęsta mgła pomieszana ze smogiem.
Na niebie wykwitają obłoczki wybuchów pocisków dział przeciwlotniczych.
Sweeney decyduje się natychmiast - lecimy nad cel zapasowy! To Nagasaki.
Paliwa jest tak mało, że "Bock's Car" może przelecieć tylko raz nad Nagasaki, a i tak czeka go na Tinianie lądowanie awaryjne.
O 10.50 zbrojmistrz "Fat Mana" komandor podporucznik marynarki Frederick L. Asworth wyjmuje zielone wtyczki z zapalnika bomby i wkłada w gniazda wtyczki czerwone. "Fat Man" jest ostatecznie uzbrojony.
Nagasaki spowija gęsta otulina chmur. Mjr Sweeney może wartą kilkaset milionów dolarów bombę wyrzucić do morza albo zrzucić niemal na oślep, wedle bardzo nieprecyzyjnych wskazań radaru. Wtedy może ona eksplodować nad polami pod miastem. Zbrojmistrz Asworth nalega, by atakować wedle radaru. B-29 leci nad nieprzeniknioną równiną niskich chmur. Nagle ukazuje się w nich dziura. W dole widać miasto. Bombardier ma tylko 20 sekund, by otworzyć luk bombowy i naprowadzić maszynę nad cel widoczny w szybko zasklepiającej się dziurze w chmurach.
"Fat Man" leci w dół, pozbawiony obciążenia samolot w tej samej chwili podrywa się w górę. O 11.02 bomba eksploduje 500 m nad położoną na zboczu góry dzielnicą Nagasaki.
Uczennica liceum dla dziewcząt Iwanaga Setsuko pracuje w wydziale śrub do torped fabryki broni Mitsubishi. Siedzi na drugim piętrze drewnianego baraku. Gdy słyszy wycie syren przeciwlotniczych, zbiega do prowizorycznego schronu pod pobliską świątynią shinto. Wyraźnie słyszy warkot silników B-29. Za okienkiem schronu rozpala się straszliwy jaskrawożółty błysk. Setsuko rzuca się pod biurko. Świątynia wali się w gruzy, w schronie robi się straszliwie gorąco, w powietrzu latają kawałki desek i metalowych prętów. Przez okno Setsuko widzi młodego robotnika z rozerwanym torsem, który nie wiadomo jakim cudem stoi nieruchomo jak posąg. Gdy wraz z koleżanką wygrzebuje się z zawalonego bunkra, wkracza w morze płonących ruin, poparzonych, zdeformowanych zwłok. Ranni są całkiem otępiali, spalona skóra schodzi z nich wielkimi płatami. Wołania o pomoc mieszają się z rykiem rannych i błaganiem poparzonych o łyk wody.
Na Marianach, w wojskowej drukarni, kończy się druk ulotek ostrzegających Japończyków przed bombami atomowymi. Wedle planu na Nagasaki mają być zrzucone następnego dnia.
https://c2.staticflickr.com/6/5004/5355350819_0056014478_z.jpg
File:Bocks-Car-enlisted-flight-crew.png
http://www.history.com/images/media/slideshow/hiroshima-and-nagasaki/fat-man-atomic-bomb-replica.jpg
File:Atomic bomb 1945 mission map.svg
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz