niedziela, 29 września 2013

29 września
75 lat temu doszło do jednego z najważniejszych, a zarazem najtragiczniejszych w skutkach wydarzeń w dziejach historii XX wieku. W Monachium, podczas konferencji przywódców Wielkiej Brytanii (Neville'a Chamberlaina), Francji (Edouarda Daladiera), Niemiec hitlerowskich (Adolfa Hitlera) i Włoch (Benito Mussoliniego) został przez nich podpisany układ, który stał się początkiem końca niepodległej Czechosłowacji. 

 Budynek w którym podpisano układ








 Przybycie na konferencję premiera brytyjskiego Neville'a Chamberlaina 
(z tyłu samochodu, po lewej w kapeluszu).





Powodem dla którego wołano konferencję była sprawa mniejszości niemieckiej zamieszkującej Czechosłowację. Szczególnie chodziło o tą jej część zamieszkującą tzw. Kraj Sudecki (płn.-zach. Czechosłowacja). Kierowana przez Konrada Henleina http://pl.wikipedia.org/wiki/Konrad_Henlein
i Karla Hermanna Franka http://pl.wikipedia.org/wiki/Karl_Hermann_Frank dokonywała aktów sabotażu, i prowadziła działalność szpiegowsko-dywersyjną, która nasiliła się po dojściu do władzy w Niemczech Adolfa Hitlera. Celem Niemców  sudeckich stało się oderwanie tych terenów od Czechosłowacji i przyłączenie ich do III Rzeszy. Władze czechosłowackie w odpowiedzi co jakiś czas dokonywały zatrzymań co bardziej aktywnych działaczy Partii Niemców Sudeckich (SdP), likwidowały nielegalne składy broni i materiałów propagandowych. Od połowy 1938 r. groźby Hitlera o tym iż wystąpi w obronie prześladowanych Niemców sudeckich były coraz częstsze. Przywódcy Francji i Wielkiej Brytanii chcieli za wszelką cenę uniknąć wybuchu nowego konfliktu zbrojnego w Europie. Dlatego od 1937 r. prowadziły politykę appeasementu polegającą na serii ustępstw politycznych, wojskowych i terytorialnych, z których każde miało zadowolić Hitlera oraz zapobiec dalszym jego żądaniom, a przede wszystkim nie dopuścić do wybuchu kolejnej wojny http://pl.wikipedia.org/wiki/Appeasement . Niestety polityka ta przyniosła skutek całkowicie odmienny od zamierzonego (jak śpiewa Kazik Staszewski "...To jest tak, że gdy mam co chcę, wtedy więcej chcę jeszcze..."). Na konferencji monachijskiej postanowiono spełnić żądania Hitlera włączenia Kraju Sudeckiego do III Rzeszy. Nie byli tam obecni przedstawiciele Czechosłowacji.
Uznano zaproszenie ich za zbędne, wbrew zasadzie "nic o nas bez nas". Poza tym zasugerowano delikatnie jej przywódcom iż wybuch wojny będzie winą Czechów i ich uporu, w związku z czym nikt nie przyjdzie im z pomocą. Poniżej mapa I rozbioru Czechosłowacji, bo tak należało by nazwać układ monachijski.


Symbole na mapie: 1 – zajęty przez Rzeszę Kraj Sudecki, 2 – tereny zajęte przez Węgry
3 – Ukraina Karpacka (nadana autonomia, później węgierska), 4 – Zaolzie zajęte przez II RP
5 – późniejszy Protektorat Czech i Moraw, 6 – późniejsza Słowacja. 
Szczególnie bolesna jest cyfra 4...Rząd polski chcąc odegrać się na Czechosłowacji za podstępne zajęcie Zaolzia w 1919 r. postanowił wykorzystać okazję i zająć te tereny (w myśl ustaleń polsko-czechosłowackich z 1918 r. miał tam odbyć się plebiscyt i tereny te miały zostać podzielone wg. kryteriów etnicznych)..."jak Kuba Bogu..."...tyle że moment wybrano najgorszy z możliwych... stosunki polsko-czechosłowackie pogorszyły się jeszcze bardziej a my w oczach obserwatorów zagranicznych zyskaliśmy status grabieżcy takiego samego jak Niemcy, działającego tylko na innym terytorium i na mniejszą skalę.
 O tym jak wyglądało podpisanie samego układu monachijskiego możemy przeczytać w poniższym felietonie pióra Włodzimierza Kalickiego. 

29 IX 1938

Pusty kałamarz
Chamberlain pyta, czy bydło pasące się w Sudetach ma pozostać na pastwiskach, czy może być przepędzone w głąb Czech. Hitler wpada we wściekłość
Pociąg specjalny z Hitlerem przyjeżdża do Monachium o 6 rano. Kilkanaście minut później pojawia się ekstrazug marszałka Hermanna Goeringa. SA-mani dekorują jeszcze dworzec hitlerowskimi flagami. Po krótkim odpoczynku Hitler rusza swym pociągiem na spotkanie Mussoliniego. Duce wyruszył z Rzymu jeszcze wczoraj wieczorem. Dyktatorzy spotykają się o 9.24 na dworcu w Kufsteinie. Hitler wsiada do pociągu Mussoliniego, razem wracają do Monachium. Na dworcu są o 11 rano. Tłumy wiwatują. Entuzjazm jest szczery - większość Niemców nie chce wojny, w Mussolinim widzi męża opatrznościowego, który ratuje pokój.
Hitler od kilku miesięcy domaga się przyłączenia do Niemiec zachodniej części Czechosłowacji, w której tzw. Niemcy sudeccy stanowią większość. Praga jest osamotniona. Wielka Brytania nie jest gotowa do wojny z Niemcami, Francja zaś nie chce samotnie wystąpić w obronie czechosłowackiego sojusznika.
Przedwczoraj polski rząd przesłał do Pragi notę z żądaniem przekazania Polsce terenów Zaolzia zamieszkanych przez większość polską. Dziś warszawska prasa rozpisuje się o krwawych prześladowaniach Polaków w Czechosłowacji i o nieuchronnym przyłączeniu Zaolzia do ojczyzny. Bliskie rządowi gazety przedstawiają żądania Berlina neutralnie, niekiedy wręcz z nutą życzliwości.
Ciężar obłaskawiania Hitlera wziął na siebie premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain. Latał do Niemiec, wysłuchiwał impertynencji Fuehrera, cierpliwie negocjował. Nie bronił Pragi, bronił pokoju za cenę wymuszenia ustępstw na Czechach. Ale Hitler w ostatniej chwili zwiększył żądania, a prezydent Edvard Beneą je odrzucił. Hitler odpowiedział ultimatum upływającym wczoraj o 14.00 - albo Czesi przystają na jego dyktat i za parę dni Wehrmacht bez strzału wkroczy do Sudetów, albo wojna. W Niemczech zapowiedziano mobilizację. Świat stanął na krawędzi wojny, ale na dwie godziny i dwadzieścia minut przed upływem niemieckiego ultimatum na prośbę Londynu Benito Mussolini zaproponował swoją mediację. Hitler przyjął ją i przesunął mobilizację o 24 godziny. Europa odetchnęła - będą rozmowy. I to błyskawicznie. Hitler zaprosił Mussoliniego oraz premierów Wielkiej Brytanii i Francji do Monachium. Początek rozmów - dziś o 15.00.
Gdy Hitler wita Mussoliniego, w Monachium ląduje samolot z premierem Francji Edouardem Daladierem. Francuzi jadą z lotniska do hotelu Vier Jahreszeiten. Tam w południe Daladierowi składa kurtuazyjną wizytę marszałek Hermann Goering, premier Prus. Premier Chamberlain jest spóźniony. Jego dwusilnikowy lockheed ląduje za trzy dwunasta. Chamberlain pośpiesznie odświeża się na lotnisku i jedzie prosto do Fuehrerhaus, nowej, oficjalnej rezydencji Hitlera przy Koenigsplatz. Tam o 12.30 zaczyna się oficjalne śniadanie dla uczestników konferencji. Czeski poseł wezwany został za zgodą Chamberlaina do Monachium, ale nie ma prawa uczestniczyć w obradach na temat losu swego kraju. Ma czekać w sąsiednim pokoju na wypadek, gdyby potrzebne były jakieś wyjaśnienia strony czeskiej.
P o śniadaniu, krótko przed 14, szefowie rządów uczestniczących w konferencji - Hitler, Chamberlain, Mussolini, Daladier - i towarzyszący im dyplomaci przechodzą do nowocześnie urządzonego salonu na pierwszym piętrze Pałacu Fuehrera i zasiadają za dużym, okrągłym stołem. Konsternacja - stół jest za niski. Goście Hitlera muszą siedzieć nienaturalnie wyprostowani. Gdy chcą rzucić okiem w dokumenty, muszą dziwacznie garbić się nad blatem albo trzymać kartki papieru w ręku.
Mussolini jest sojusznikiem Hitlera, ale wszyscy udają, że widzą w nim neutralnego, bezinteresownego rozjemcę, obrońcę europejskiego pokoju. Każdy z uczestników krótko przedstawia punkt widzenia swego kraju. Wszyscy opowiadają się przeciwko rozwiązaniom polegającym na użyciu siły. Czterej szefowie rządów w atmosferze wzajemnego zrozumienia dyskutują o konieczności odebrania Sudetów Czechosłowacji. Wczoraj wieczorem premier Chamberlain w brytyjskim radiu mówił przecież o absurdzie wojny, która mogłaby wybuchnąć "z powodu kłótni w odległym kraju, między ludźmi, o których nic nie wiemy".
Miłą atmosferę dwa razy zakłóca Hitler, który na wzmiankę o Beneszu wpada w niepohamowaną wściekłość; czeskiego prezydenta i Czechosłowację obrzuca niewyszukanymi inwektywami. Przeciwstawia mu się Daladier. Niski, szczupły premier Francji najwyraźniej nie czuje się dobrze w roli kata dobijającego swego czechosłowackiego sojusznika. Na napaści Hitlera pod adresem Benesza replikuje ostro i stanowczo. Hitler, o dziwo, natychmiast uspokaja się i nie ciągnie awantury. W przerwie na kawę podchodzi do Daladiera i opowiada mu o swoich przeżyciach frontowych z czasów wojny światowej. Chwilę później o francuskim polityku mówi do Mussoliniego z nieukrywaną sympatią: "Mogę się bardzo dobrze porozumieć z Daladierem, był żołnierzem frontowym, jak my, dlatego można z nim gadać rozsądnie".
Krótko przed 15 Mussolini przedkłada zebranym - jak mówi - własną, bezstronną propozycję rozwiązania konfliktu. Jedyny tłumacz na konferencji, Niemiec dr Paul Schmidt, ma natychmiast przełożyć dokument na angielski i francuski. Schmidt rzuca okiem na tekst i ze zdumieniem orientuje się, że już go tłumaczył. Tyle że z niemieckiego na francuski. Pierwszy raz dostał go do rąk wczoraj w Berlinie, w najcięższym momencie kryzysu, tuż przed ogłoszeniem przez Mussoliniego chęci mediacji w konflikcie. Sekretarz stanu w niemieckim MSZ Ernst von Weizsacker wręczył ten dokument Schmidtowi z poleceniem, by błyskawicznie przetłumaczył go na oficjalny język dyplomacji - francuski. Chwilę później miał go potajemnie otrzymać ambasador Włoch. Włoskie propozycje mediacyjne tak naprawdę napisali wczoraj marszałek Goering oraz dyplomaci - von Neurath i von Weizsacker.
Schmidt z kamienną twarzą tłumaczy je teraz z powrotem na niemiecki i na angielski.
Krótko po trzeciej uczestnicy konferencji rozjeżdżają się do swoich hoteli na odpoczynek. Spotykają się o 16.30. Los Czechosłowacji tak naprawdę jest przesądzony, szefowie rządów dyskutują już tylko o technicznych szczegółach przejęcia Sudetów przez III Rzeszę. W premierze Chamberlainie nagle odzywa się były minister finansów. Uparcie kilkakrotnie dopytuje się, czy Berlin wypłaci rządowi czeskiemu odszkodowania za budynki i urządzenia państwowe w Sudetach. Hitler z rosnącą irytacją odpowiada, że nawet nie ma o tym mowy - wedle niego wszystko w Sudetach zbudowane zostało z podatków sudeckich Niemców. Chamberlain nie daje za wygraną. W końcu pyta, czy bydło pasące się w Sudetach ma pozostać na pastwiskach, czy może być przepędzone w głąb Czech. Hitler wpada we wściekłość. "Szkoda naszego czasu, by zajmować się takimi drobiazgami!" - ryczy na całe gardło.
W obrady wkrada się bałagan. Na salę wchodzą ukradkiem Goering, francuski ambasador François-Poncet, dyplomaci brytyjscy, włoscy, niemieccy, jacyś doradcy prawni, sekretarze, adiutanci. Tłumacz dr Schmidt musi przekładać wypowiedzi z jednego z trzech języków - niemieckiego, francuskiego i angielskiego - na dwa pozostałe. Premierzy wpadają sobie w słowo, replikują w pół zdania. Próbując opanować chaos, dr Schmidt grzecznie przerywa dygresje, polemiki i nie- oczekiwanie faktycznie przejmuje prowadzenie obrad.
O dziewiątej wieczorem Hitler proponuje kolację, która okazuje się uroczystym bankietem. Chamberlain i Daladier nie mają ochoty świętować rozbioru Czechosłowacji. Wymawiają się koniecznością pilnych telefonów do swoich rządów i wyjeżdżają do hotelu. Przy długim, pustym stole bankietowym siedzi kilkunastu Niemców i Włochów. Hitler i Mussolini snują opowieści kombatanckie.
Po godzinie wracają Anglicy i Francuzi. Eksperci dopracowują tezy rozbiorowej propozycji Mussoliniego, czyli tak naprawdę propozycji niemieckiej, aż do wpół do pierwszej w nocy. Po dwunastogodzinnym maratonie czterej uczestnicy konferencji monachijskiej zasiadają do podpisania porozumienia. Ale tych trzech kartek maszynopisu podpisać nie mogą - okazuje się, że reprezentacyjny kałamarz Hitlera jest pusty! Adiutant przynosi inny kałamarz i czterej szefowie rządów wreszcie mogą podpisać wyrok na Czechosłowację.

 Od lewej: Chamberlain, Daladier, Hitler i Mussolini

 

Moment podpisania układu przez Adolfa Hitlera


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz