10 maja
64 lata temu miało miejsce jedno z najbardziej tajemniczych wydarzeń II wojny światowej - ucieczka
Rudolfa Hessa, zastępcy Hitlera.
Do dziś wokół tej sprawy pozostało wiele pytań i niejasności:
- czy to faktycznie Rudolf Hess wylądował w Szkocji, czy był to może jego sobowtór ?
- jaki był cel tego lotu ?
- czy Hitler wiedział o locie swojego zastępcy, jednego ze swoich najdawniejszych towarzyszy partyjnych
Jak przebiegał ów lot i jak się zakończył o tym możemy przeczytać w felietonie autorstwa Włodzimierza Kalickiego
10 maja 1941. Skok do Szkocji
Rudolf Hess, zastępca Hitlera w nazistowskiej partii NSDAP, spędza sobotę w rodzinnych pieleszach. Droczy się z żoną Ilse. Nie ukrywa, że wkrótce wyjeżdża w sprawach służbowych. Ilse pyta, kiedy wróci. Hess obiecuje, że w poniedziałek wieczorem, i wychodzi do pokoju jedynaka, czteroletniego Wolfa Rüdigera.
Około godz. 15 sekretarz Hessa Josef Platzer zawiadamia, że podstawiono służbowego mercedesa. Hess zapowiada podwładnym, że jadą do niezbyt odległego od Monachium Augsburga-Haunstetten, na lotnisko zakładów Messerschmitta.
Hess, kombatant wojny światowej, od lat faktycznie kieruje partią NSDAP jako zastępca Hitlera. Jest sprawnym biurokratą, któremu Führer ufa. Po zwycięstwie nad Francją Hess wymieniony był w oficjalnym komunikacie jako pierwsza spośród osobistości cywilnych, które przyczyniły się do zwycięstwa, przed Himmlerem, Todtem i Goebbelsem. Ale od kilku miesięcy owładnęła nim obsesyjna myśl, by samemu zakończyć wojnę z Wielką Brytanią i rzucić ten prezent ukochanemu Führerowi pod nogi. Hess uważa, że w Wielkiej Brytanii nieugiętej antyniemieckiej postawie premiera Churchilla przeciwstawia się wpływowe stronnictwo proniemieckie, i postanawia spotkać się z księciem Hamiltonem, którego uznaje za ważną osobistość tego stronnictwa. Ale jak spotkać się w czasie wojny? Hess wpada na szaleńczy pomysł. W tajemnicy poleci do księcia, do jego rezydencji Dungavel w Szkocji. Wyląduje na prywatnym lotnisku, przedłoży propozycje pokojowe i jako zwycięzca wróci do Führera. Czyste szaleństwo, ale Hess realizuje je metodycznie. Od kilku miesięcy odbywa coraz dalsze loty na myśliwcu Me-110. Co więcej, dyrekcja lotniska zgadza się na sugerowane przez Hessa przeróbki samolotu i dodaje dwa podskrzydłowe 900-litrowe zbiorniki paliwa. Technicy dziwią się, ale w końcu zastępcy Hitlera wszystko wolno.
Mercedes zajeżdża na lotnisko. Obsługa wyciąga z hangaru Me-110. Hess stwierdza, że zawieruszył się jego ocieplany futrem kombinezon lotniczy. Zakłada standardowy kombinezon innego pilota.
Swemu adiutantowi Karlowi-Heinzowi Pintschowi wręcza dwie koperty dla Hitlera. Grubsza zawiera 14-stronicowy memoriał o potrzebie zawarcia z Wielką Brytanią pokoju. Tę przesyłkę Pintsch ma doręczyć Hitlerowi dziś wieczorem. Drugą kopertę - z listem wyjaśniającym Führerowi motywy swojej akcji, zaczynającym się od stwierdzenia, że gdy Hitler czyta te słowa, Hess jest już w Szkocji - Pintsch ma dostarczyć jutro rano.
Po 17 Hess otrzymuje pozwolenie na start. Obiera kurs na północ. O 19.28 messerschmitt Hessa pojawia się nad miasteczkiem Den Helder w okupowanej Holandii. Tam zmienia kurs na północno-wschodni. Leci nad Morze Północne. Po półgodzinnym locie dokonuje kolejnego zwrotu - na północny zachód. W ten sposób omija strefę najsilniejszej brytyjskiej obrony przeciwlotniczej na południu Anglii. O 20.52 samolot skręca prosto na zachód. Ale Hess jest niespokojny. Planował, że nad Szkocję wleci po zmierzchu. Nie przewidział, że na północy zmrok zapada później. Zawraca na wschód. Przez 20 minut lata nad Morzem Północnym. W końcu robi zwrot na zachód.
O 22.10 stacja radiolokacyjna w Ottercops Moss namierza zbliżający się znad morza cel. Kwadrans później załoga posterunku przeciwlotniczego pod Alnwick słyszy nadlatujący samolot. Rozpoznaje go jako Me-110 i natychmiast dzwoni do centrali obrony przeciwlotniczej w Usworth. Cecil Bryant odbiera meldunek i uruchamia stosowne procedury. Nagle - zaskoczenie. Telefon od zwierzchników z poleceniem, by samolotu nie atakować.
Dwa myśliwce Hurricane z 245. eskadry RAF są już bardzo blisko intruza, gdy wieża kontroli lotów wydaje rozkaz wstrzymania akcji i powrotu obu maszyn do bazy. Piloci opierają się, chcą atakować, ale ich zwierzchnicy nie pozwalają.
Około godz. 23 Hess traci orientację w terenie. Decyduje się na skok ze spadochronem. To jego pierwszy skok w życiu. Opada na ziemię kilkadziesiąt kilometrów od Dungavel.
Szkocki parobek pracujący na farmie Floors słyszy warkot silnika lotniczego, a po chwili - wybuch. Wybiega na podwórze i w świetle księżyca dostrzega w spadochron. Łapie za widły i pędzi w jego stronę. Gdy dobiega, lotnik z trudem usiłuje stanąć. Skręcił nogę w kostce.
Parobek lustruje mężczyznę. "Jesteś Niemcem?" - pyta po angielsku.
"Tak, nazywam się kapitan Alfred Horn" - odpowiada płynną angielszczyzną skoczek. "Chcę dostać się do Dungavel. Mam ważną wiadomość dla księcia Hamiltona".
Prowadzi więc Niemca do swego domu. Jego żona proponuje filiżankę herbaty. Rychło zjawiają się ochotnicy lokalnej samoobrony - Home Guard. Uzbrojeni są w rewolwer i roztaczają miły zapach whisky. Przewożą Hessa na posterunek.
Jest pół godziny po północy, gdy Hess zawiadamia przesłuchującego go majora Grahama Donalda, że ma tajne wiadomości dla księcia Hamiltona. Mjr Donald telefonuje do księcia, podpułkownika RAF. Ten nie jest zaskoczony - wie już, że niemiecki pilot chce się z nim spotkać. Od majora książę dowiaduje się, że pilotem jest naprawdę Rudolf Hess. Ale książę tę sensację ignoruje. Wraca do zamku Dungavel. Bawi w nim specjalny gość Hamiltona - brat króla książę Kentu Jerzy wraz z żoną Mariną. Książę Kentu jest znany ze swej admiracji dla Niemiec.
Noc w kwaterze Hitlera w Berghofie mija spokojnie. Dochodzi 10 rano w niedzielę, gdy adiutant Hessa Pintsch przekonuje adiutantów Hitlera, że musi natychmiast z nim porozmawiać. Führer jest spokojny, odprężony. Wczoraj wieczorem gruba koperta od Hessa dotarła na jego biurko, ale Hitler nie otworzył jej. Był pewien, że zawiera partyjne nudziarstwa. Adiutant Hessa wręcza mu teraz drugą, cienką kopertę. Hitler czyta. Krew odpływa mu z twarzy. "Bormann, do mnie!" - ryczy. Zwraca wzrok na struchlałego Pintscha: "Aresztować go!".
O tej samej porze w Szkocji książę Hamilton rozmawia wreszcie z Hessem. Wieczorem książę leci do Ditchley Park, gdzie spędza weekend premier Churchill. Gdy przybywa, Churchill ogląda komedię z braćmi Marx. Obsługa zatrzymuje projektor. Premier wypytuje Hamiltona, czy skoczek to naprawdę Rudolf Hess. Książę potwierdza i prosi o rozmowę na osobności. Ale Churchill przerywa księciu: "Hess czy nie Hess, idę oglądać braci Marx!".