niedziela, 15 marca 2015

15 marca

To już ponad 2000 lat minęło od jednego z najsłynniejszych zabójstw politycznych w dziejach świata


A tak w swoim znakomitym felietonie opisał je Włodzimierz Kalicki

15 III 44 r. p.n.e.
Sześćdziesiąt sztyletów i rysik
To jest niedobra noc. Gajusz Juliusz Cezar nie może zasnąć. Rankiem czuje się bardzo kiepsko. Jego żonę Kalpurnię dręczyły straszne sny. Widziała w nich, jak nagle otwierają się wszystkie drzwi i okna w ich sypialni, jak wali się fronton ich domu. I widziała Cezara leżącego na jej kolanach, martwego.
Cezar ma dziś udać się na posiedzenie senatu. Kalpurnia błaga go, by pozostał w domu. Popiera ją lekarz. Cezar, dla którego obowiązek ma pierwszeństwo przed słabością, tym razem skłonny jest ulec namowom żony. Tym bardziej że przypomina sobie niedawne ostrzeżenie haruspika - czyli urzędowego wróżbity - Spurinny, który przepowiedział mu nieszczęście w idy marcowe. Idy marcowe - czyli dziś.
Spurinna nie rzuca słów na wiatr. W Rzymie zawiązał się spisek na życie Cezara. Spiskowców jest ponad 60.
Marek Juniusz Brutus wcześniej walczył przeciw Cezarowi w wojnie domowej po stronie Pompejusza, ale zwycięski Gajusz Juliusz wybaczył mu. Mało tego, nadał wysokie godności. Brutus podejrzewa, że Cezar może być jego ojcem. Serwilia, matka Brutusa, była ongiś kochanką Cezara.
Gajusz Kasjusz Longinus i Kwintus Ligarius to kolejni weterani armii Pompejusza, którym Cezar wybaczył winy.
Decymus Juniusz Brutus był oficerem Cezara w Galii. Podobnie jak Gajusz Treboniusz, Serwiusz Sulpicjusz Galba, Lucjusz Minucjusz Basylus. Ich wszystkich Cezar nagradzał wysokimi urzędami i nadaniami majątków. Podobnie jak swoich politycznych stronników Publiusza Serwiliusza Kaskę i Lucjusza Tiliusza Cymbra, którzy też dzisiaj spiskują.
Chcą zabić Cezara, bo uważają, że wkrótce ogłosi się królem Rzymu i zlikwiduje ich ukochaną republikę. Plotkuje o tym od pewnego czasu cały Rzym. Spiskowców do zamachu skłaniają wydarzenia ostatniego miesiąca. W połowie lutego Cezar oficjalnie przyjął tytuł dożywotniego dyktatora, Dictator perpetuo. W swoim ręku skupił ogromną władzę.
Spiskowcy chcieli zabić Cezara nie tylko z powodów ideowych. Nie potrafili pogodzić się z faktem, że opływają w dostatki tylko dzięki jego łasce. Nazwali siebie Wyzwolicielami i ustalili, że zaatakują w idy marcowe, podczas obrad senatu. Każdy ma uderzyć dyktatora sztyletem.
Przed budynkiem zbierają się konspiratorzy. W szatach ukryli sztylety. Wtem dociera do nich wieść, że Cezar nie ma zamiaru przybyć. Decydują się szybko. Do domu Cezara rusza Decymus Brutus. Przekonuje gospodarza, że nie powinien opuszczać posiedzenia - wszak senat zwołał je na jego osobiste życzenie. Brutus bierze Cezara za rękę i wyciąga z domu. Dyktator zmierza do senatu całkiem bezbronny. Niedawno oddalił swą osobistą ochronę złożoną z wiernych weteranów. Droga dłuży się. Na ulicach cisną się do jego lektyki liczni petenci, który wtykają podania i memoriały. Przeciska się też Grek Artemidoros z Knidos, agent Cezara, który biegł za lektyką aż od domu dyktatora. Od przyjaciół Brutusa usłyszał o spisku i czym prędzej spisał ostrzeżenie na papirusie. Artemidoros wręcza rulon i z naciskiem prosi, by go niezwłocznie przeczytać. Cezar rozwija go, ale oto już gmach senatu. Wysiada więc i wchodzi na schody, trzymając zrolowane pismo w ręku. Zauważa z boku haruspika Spurinnę, który przepowiadał mu nieszczęście. "Oto nadeszły idy marcowe" - mówi doń drwiąco. "Ale jeszcze nie minęły, Cezarze" - odpowiada wróżbita.
Jak jest w zwyczaju, przed wkroczeniem Cezara do senatu Spurinna bada ptaki ofiarne. Pierwsza ofiara ma nieprawidłowo ukształtowane wnętrzności. Cezar poleca zbadać następne zwierzę. Ta wróżba też jest zła. Czas płynie, świta Cezara niecierpliwi się, dogaduje, że stał się zabobonny. Cezar macha ręką, zostawia haruspika z wypatroszonymi ptakami i rusza do senatu.
Cezar wkracza na salę senatu. Wszyscy powstają z miejsc. Gość siada na pozłacanym krześle. Nieoczekiwanie powstaje zamęt. Cezara otacza kilkudziesięciu senatorów. Jeden z nich, Tiliusz Cymber, gorąco prosi o zgodę na powrót jego brata z wygnania. Dyktator odmawia. Reszta senatorów popiera błagania kolegi, całuje Cezara po rękach, chwyta jego togę. Dyktator jest zirytowany. Usiłuje wstać z krzesła, ale w tym momencie Tiliusz Cymber mocnym szarpnięciem zrywa mu togę z ramion. To umówiony sygnał do ataku. Rozwścieczony Cezar krzyczy: "To jest gwałt!". W tej chwili stojący za nim Serwiliusz Kaska uderza go sztyletem w szyję. Cezar odwraca się z okrzykiem "Co czynisz, przeklęty Kasko!?" i przebija mu rękę jedyną bronią, jaką ma przy sobie - niedużym rysikiem do pisania. Szamoce się, usiłuje wyrwać. Ale ze wszystkich stron godzą weń sztylety. Padają kolejne uderzenia. Po ciosie Brutusa Cezar zasłania głowę togą i osuwa się na ziemię. Zamachowcy tłoczą się nad leżącym - zaprzysięgli przecież, że każdy z nich zada mu cios - wymachują na oślep sztyletami, zadają rany ofierze i współspiskowcom. Krew tryska na wszystkie strony. Cezar straszliwie krzyczy. Senatorowie, niemający o spisku pojęcia, patrzą na tę rzeź skamieniali ze zgrozy.
Brutus, cały powalany krwią, staje przed senatorami i usiłuje wygłosić jakieś podniosłe przemówienie. Ale w tym momencie osłupienie przedstawicieli Rzymu mija i wszyscy rzucają się do ucieczki. Zamachowcy nie mają żadnych planów na chwilę, gdy już nie będzie dyktatora. Zamierzali jedynie wyrzucić jego zwłoki do Tybru, unieważnić jego rozporządzenia, a majątek skonfiskować. Teraz trochę deliberują, wreszcie składają podziękę bogom i uciekają. Ukrywają się u znajomych. Gdy wieść o zbrodni trafia do miasta, przerażony lud barykaduje się w domach. Wszyscy oczekują jakichś strasznych zdarzeń - zemsty, kary, mordów, rozruchów, buntu gladiatorów. Ale nie dzieje się nic. Gdzieniegdzie tylko motłoch rabuje sklepy.
Broczące krwią ciało Cezara leży na miejscu zbrodni aż do późnego popołudnia. Wreszcie przybywa trzech niewolników. Wkładają zwłoki do lektyki. Idą nieśpiesznie przez wymarłe ulice miasta. Spod zasłony zwisa bezwładna ręka. Do domu Cezara docierają wieczorem. Kalpurnia, której stosunki z mężem dalekie były od ciepła i serdeczności, teraz rozdzierająco krzyczy z rozpaczy. Przyboczny lekarz Antystiusz obmywa ciało, ogląda 23 rany. Tylko jedna, jego zdaniem, jest śmiertelna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz