To już ponad 2000 lat minęło od jednego z najsłynniejszych zabójstw politycznych w dziejach świata
A tak w swoim znakomitym felietonie opisał je Włodzimierz Kalicki
15
III 44 r. p.n.e.
Sześćdziesiąt
sztyletów i rysik
To
jest niedobra noc. Gajusz Juliusz Cezar nie może zasnąć. Rankiem
czuje się bardzo kiepsko. Jego żonę Kalpurnię dręczyły straszne
sny. Widziała w nich, jak nagle otwierają się wszystkie drzwi i
okna w ich sypialni, jak wali się fronton ich domu. I widziała
Cezara leżącego na jej kolanach, martwego.
Cezar
ma dziś udać się na posiedzenie senatu. Kalpurnia błaga go, by
pozostał w domu. Popiera ją lekarz. Cezar, dla którego obowiązek
ma pierwszeństwo przed słabością, tym razem skłonny jest ulec
namowom żony. Tym bardziej że przypomina sobie niedawne ostrzeżenie
haruspika - czyli urzędowego wróżbity - Spurinny, który
przepowiedział mu nieszczęście w idy marcowe. Idy marcowe - czyli
dziś.
Spurinna
nie rzuca słów na wiatr. W Rzymie zawiązał się spisek na życie
Cezara. Spiskowców jest ponad 60.
Marek
Juniusz Brutus wcześniej walczył przeciw Cezarowi w wojnie domowej
po stronie Pompejusza, ale zwycięski Gajusz Juliusz wybaczył mu.
Mało tego, nadał wysokie godności. Brutus podejrzewa, że Cezar
może być jego ojcem. Serwilia, matka Brutusa, była ongiś kochanką
Cezara.
Gajusz
Kasjusz Longinus i Kwintus Ligarius to kolejni weterani armii
Pompejusza, którym Cezar wybaczył winy.
Decymus
Juniusz Brutus był oficerem Cezara w Galii. Podobnie jak Gajusz
Treboniusz, Serwiusz Sulpicjusz Galba, Lucjusz Minucjusz Basylus. Ich
wszystkich Cezar nagradzał wysokimi urzędami i nadaniami majątków.
Podobnie jak swoich politycznych stronników Publiusza Serwiliusza
Kaskę i Lucjusza Tiliusza Cymbra, którzy też dzisiaj spiskują.
Chcą
zabić Cezara, bo uważają, że wkrótce ogłosi się królem Rzymu
i zlikwiduje ich ukochaną republikę. Plotkuje o tym od pewnego
czasu cały Rzym. Spiskowców do zamachu skłaniają wydarzenia
ostatniego miesiąca. W połowie lutego Cezar oficjalnie przyjął
tytuł dożywotniego dyktatora, Dictator perpetuo. W swoim ręku
skupił ogromną władzę.
Spiskowcy
chcieli zabić Cezara nie tylko z powodów ideowych. Nie potrafili
pogodzić się z faktem, że opływają w dostatki tylko dzięki jego
łasce. Nazwali siebie Wyzwolicielami i ustalili, że zaatakują w
idy marcowe, podczas obrad senatu. Każdy ma uderzyć dyktatora
sztyletem.
Przed
budynkiem zbierają się konspiratorzy. W szatach ukryli sztylety.
Wtem dociera do nich wieść, że Cezar nie ma zamiaru przybyć.
Decydują się szybko. Do domu Cezara rusza Decymus Brutus.
Przekonuje gospodarza, że nie powinien opuszczać posiedzenia -
wszak senat zwołał je na jego osobiste życzenie. Brutus bierze
Cezara za rękę i wyciąga z domu. Dyktator zmierza do senatu
całkiem bezbronny. Niedawno oddalił swą osobistą ochronę złożoną
z wiernych weteranów. Droga dłuży się. Na ulicach cisną się do
jego lektyki liczni petenci, który wtykają podania i memoriały.
Przeciska się też Grek Artemidoros z Knidos, agent Cezara, który
biegł za lektyką aż od domu dyktatora. Od przyjaciół Brutusa
usłyszał o spisku i czym prędzej spisał ostrzeżenie na
papirusie. Artemidoros wręcza rulon i z naciskiem prosi, by go
niezwłocznie przeczytać. Cezar rozwija go, ale oto już gmach
senatu. Wysiada więc i wchodzi na schody, trzymając zrolowane pismo
w ręku. Zauważa z boku haruspika Spurinnę, który przepowiadał mu
nieszczęście. "Oto nadeszły idy marcowe" - mówi doń
drwiąco. "Ale jeszcze nie minęły, Cezarze" - odpowiada
wróżbita.
Jak
jest w zwyczaju, przed wkroczeniem Cezara do senatu Spurinna bada
ptaki ofiarne. Pierwsza ofiara ma nieprawidłowo ukształtowane
wnętrzności. Cezar poleca zbadać następne zwierzę. Ta wróżba
też jest zła. Czas płynie, świta Cezara niecierpliwi się,
dogaduje, że stał się zabobonny. Cezar macha ręką, zostawia
haruspika z wypatroszonymi ptakami i rusza do senatu.
Cezar
wkracza na salę senatu. Wszyscy powstają z miejsc. Gość siada na
pozłacanym krześle. Nieoczekiwanie powstaje zamęt. Cezara otacza
kilkudziesięciu senatorów. Jeden z nich, Tiliusz Cymber, gorąco
prosi o zgodę na powrót jego brata z wygnania. Dyktator odmawia.
Reszta senatorów popiera błagania kolegi, całuje Cezara po rękach,
chwyta jego togę. Dyktator jest zirytowany. Usiłuje wstać z
krzesła, ale w tym momencie Tiliusz Cymber mocnym szarpnięciem
zrywa mu togę z ramion. To umówiony sygnał do ataku. Rozwścieczony
Cezar krzyczy: "To jest gwałt!". W tej chwili stojący za
nim Serwiliusz Kaska uderza go sztyletem w szyję. Cezar odwraca się
z okrzykiem "Co czynisz, przeklęty Kasko!?" i przebija mu
rękę jedyną bronią, jaką ma przy sobie - niedużym rysikiem do
pisania. Szamoce się, usiłuje wyrwać. Ale ze wszystkich stron
godzą weń sztylety. Padają kolejne uderzenia. Po ciosie Brutusa
Cezar zasłania głowę togą i osuwa się na ziemię. Zamachowcy
tłoczą się nad leżącym - zaprzysięgli przecież, że każdy z
nich zada mu cios - wymachują na oślep sztyletami, zadają rany
ofierze i współspiskowcom. Krew tryska na wszystkie strony. Cezar
straszliwie krzyczy. Senatorowie, niemający o spisku pojęcia,
patrzą na tę rzeź skamieniali ze zgrozy.
Brutus,
cały powalany krwią, staje przed senatorami i usiłuje wygłosić
jakieś podniosłe przemówienie. Ale w tym momencie osłupienie
przedstawicieli Rzymu mija i wszyscy rzucają się do ucieczki.
Zamachowcy nie mają żadnych planów na chwilę, gdy już nie będzie
dyktatora. Zamierzali jedynie wyrzucić jego zwłoki do Tybru,
unieważnić jego rozporządzenia, a majątek skonfiskować. Teraz
trochę deliberują, wreszcie składają podziękę bogom i uciekają.
Ukrywają się u znajomych. Gdy wieść o zbrodni trafia do miasta,
przerażony lud barykaduje się w domach. Wszyscy oczekują jakichś
strasznych zdarzeń - zemsty, kary, mordów, rozruchów, buntu
gladiatorów. Ale nie dzieje się nic. Gdzieniegdzie tylko motłoch
rabuje sklepy.
Broczące
krwią ciało Cezara leży na miejscu zbrodni aż do późnego
popołudnia. Wreszcie przybywa trzech niewolników. Wkładają zwłoki
do lektyki. Idą nieśpiesznie przez wymarłe ulice miasta. Spod
zasłony zwisa bezwładna ręka. Do
domu Cezara docierają wieczorem. Kalpurnia, której stosunki z mężem
dalekie były od ciepła i serdeczności, teraz rozdzierająco
krzyczy z rozpaczy. Przyboczny lekarz Antystiusz obmywa ciało,
ogląda 23 rany. Tylko jedna, jego zdaniem, jest śmiertelna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz