niedziela, 12 stycznia 2014

12 stycznia
 Gdyby żył obchodziłby dziś 65 urodziny...jeden z najlepszych polskich wokalistów  po 1945 r.



W młodości był świetnie zapowiadającym się ...kajakarzem. Porzucił jednak sport dla polskiej sceny muzycznej. Zaczynał jako perkusista w zespole  Czarty , a latach 1968–1971 był wokalistą jazzrockowej grupy Dżamble...mówiono o nim że był najlepszym "czarnym głosem" w polskiej muzyce rozrywkowej...występował także z grupą Anawa, znakomitymi polskimi jazzmanami (m.in. Jarosławem Śmietaną, Michałem Urbaniakiem i Janem Ptaszynem Wróblewskim) ,a od 1980 kontynuował karierę solo. To wtedy wylansował swoje największe przeboje: "Czarny Alibaba" z repertuaru Heleny Majdaniec, "C’est la vie - Paryż z pocztówki", "Byłaś serca biciem", "Bądź moim natchnieniem", "Siódmy rok", "Baw się lalkami", "Rozmowa z Jędrkiem" – nagrana wspólnie z Andrzejem Sikorowskim oraz piosenka z repertuaru Eugeniusza Bodo "Baby, ach te baby" nagrana wspólnie z Ryszardem Rynkowskim. Jego bliscy przyjaciele do dziś nie mogą pogodzić się z jego śmiercią, przedwczesną i można powiedzieć głupią...10 października 1991 roku Zbigniew Wodecki właśnie wrócił z trasy. Jest godzina 21. Żeby odreagować, nalewa sobie drinka. Nagle dzwoni telefon. W słuchawce słyszy głos znajomego, mieszkającego przy ulicy Włóczków w Krakowie, który mówi, żeby przyjeżdżał, bo przed chwilą ktoś zastrzelił jego kolegę. Wodecki, nie zważając na wypity alkohol, wskakuje do samochodu.

W tym samym czasie Andrzej Sikorowski przygotowuje się na przyjęcie gości. W domu panuje gwar. Zaraz pojawią się biesiadnicy, bo muzyk obchodzi tego dnia urodziny. Z niecierpliwością spogląda na drzwi, w których ma pojawić się przyjaciel. Prezent w postaci zacnej butelki Sikorowski dostał od niego poprzedniego dnia. Dziś będą go degustować.

Zbigniew Wodecki podjeżdża na parking znajdujący się nieopodal Teatru STU. Wyskakuje z auta i widzi mnóstwo policji. Słyszy sygnał odjeżdżającej karetki pogotowia. Dostrzega rozciągniętą na ziemi znajomą sylwetkę. Zapamiętuje dziurę w głowie i czarną, skórzaną kurtkę.

W tym czasie Andrzej Sikorowski odbiera pierwszy telefon z tragiczną informacją. Osłupiały, bo przecież takie rzeczy się nie zdarzają, odkłada słuchawkę. Przypadkowo włącza pocztę głosową i słyszy życzenia, które nagrał mu rano przyjaciel. To, co się stało tego jesiennego wieczoru znajomym Andrzeja Zauchy do dzisiaj trudno zrozumieć. Trudno im wyobrazić sobie sytuację jak z amerykańskiego filmu gangsterskiego, kiedy to po próbie spektaklu znany artysta razem młodą aktorką Zuzanną Leśniak idzie do swojego samochodu na parkingu na tyłach teatru Stu, przy zbiegu ulic Syrokomli i Kościuszki. Nagle z ciemności wyłania się postać mężczyzny. To francuski reżyser Yves Goulais, mąż Zuzanny. Padają strzały. Kobieta usiłuje zasłonić sobą Andrzeja Załuchę, ale on bezwładnie pada na ziemię. Ona jest ciężko ranna. Ktoś wzywa karetkę, która odwiezie ją do szpitala. Mimo szybkiej reanimacji, umrze. Yves Goulais odda się w ręce policji. Sąd skaże go na 15 lat więzienia.
- Spotkaliśmy się z Andrzejem dwa dni wcześniej. Przyszli z Zuzanną do Krzysztofa Piaseckiego. Andrzej w pewnym momencie wspomniał, że ten facet mu grozi. Ale myśmy tego nie potraktowali poważnie. U nas przecież nikt nie strzela na ulicy. Proponowaliśmy mu wtedy, żeby zgłosił ten fakt na policji i nie wracał sam do domu. Ale on w końcu postanowił to zbagatelizować - opowiada Andrzej Sikorowski, dodając, że związek Zauchy z Zuzanną Leśniak był już wtedy powszechnie znany w Krakowie. Wszyscy w środowisku wiedzieli, że coś ich łączy.

- Andrzej wcześniej przeżył straszną tragedię, bo zmarła jego żona Elżbieta. Niełatwo było mu się po tym pozbierać. Został sam z 17-letnią córką. Zuzi nie układało się z mężem, więc nic dziwnego, że coś do siebie poczuli. To była bardzo miła dziewczyna, bardzo podobała się Andrzejowi - twierdzi Zbigniew Wodecki, który mieni się ojcem chrzestnym kariery Zauchy. Kilka lat wcześniej spotkali się pod Jaszczurami. W tym czasie wszyscy przychodzili do tego klubu, nie tylko po to, żeby posłuchać muzyki, ale żeby po prostu pogadać, napić się.

- Ja byłem właśnie po sukcesie piosenki "Chałupy welcome to" i Andrzej mi trochę tego zazdrościł. Pomogłem mu i poleciłem go Ryszardowi Poznakowskiemu, który napisał fajny kawałek "Pij mleko". Andrzej go zaśpiewał i też miał duży przebój. Później przez pięć lat jeździliśmy razem na chałtury. Kompanem w trasie był takim, że każdemu daj Boże. Można było z nim do rana gadać, pić, a potem leczyć kaca - wspomina piosenkarz.

- Bo Andrzej uwielbiał biesiadować - dodaje Andrzej Sikorowski. - Zdarzało się, że rozstawaliśmy się o dziesiątej wieczór, a o jedenastej on jeszcze dzwonił, że znalazł coś w lodówce i że w zasadzie mógłby z tym przyjechać. To było po śmierci Elżbiety, czuł się samotny. Wtedy tak naprawdę zbliżyliśmy się do siebie. Andrzej ciągnął do ludzi. Został w końcu sam z Agnieszką, której starał się zrekompensować swoją wieczną nieobecność. Pamiętam, że jechaliśmy w trasę, a ona zadzwoniła, że ma stan podgorączkowy. On chciał wracać. Musieliśmy uspokajać te jego histerie. Dlatego myślę, że związek z Zuzanną miał przyszłość. Ona miała 26 lat. Nie była wiele starsza od Agnieszki, córki Andrzeja. Potrafiła się z nią świetnie dogadać. Zbigniew Wodecki, choć było mu bardzo ciężko, zastąpił Zauchę w granej w Teatrze STU "Pastorałce". Agnieszka skończyła ASP i, jak twierdzi Wodecki, wyrosła na fajną dziewczynę, choć o trochę rogatej - jak tata - duszy. Yves Goulais opuścił więzienie i wyjechał do Francji.
Andrzej Sikorowski z Krzysztofem Piaseckim po śmierci przyjaciela zawiesili działalność zespołu "Sami". Nie była już ona możliwa choćby z tego powodu, że podczas scenicznych programów dwóch Andrzejów śpiewało w duecie piosenkę "Pamiętasz Jędrek" http://www.youtube.com/watch?v=rgmIfF_RPa4

Rozmowa z Jędrkiem - Andrzejowi Zausze
Pamiętasz Jędrek taką trasę w CSR
gdy złote piwo wciąż płynęło jak Wełtawa
a każdy z nas piękniejszy był niż walet kier
i na panienki nikt nie musiał nas namawiać
Pamiętasz Jędrek taką trasę w NRD
gdzie po sukcesy nas unosił złoty Robur
a po kieszeniach szeleściły marki dwie
i do zachodu było bliżej niż do wschodu
Pamiętam pamiętam
Za nami warkocz migotliwy wielkich miast
i sal za nami nieogrzanych zimny dotyk
małych porażek które dawno zatarł czas
i niby zwycięstw fetowanych po północy
I chociaż wokół wciąż wybucha nowy bal
I nowe gwiazdy zapalają się w niebiosach
to jednak jakby odrobinę czegoś żal
przez delikatność już nie mówiąc nic o włosach
żal, żal sentymentów się zachciało starszym gościom
ale teraz trzeba będzie przetrwać biedę
aż się zrobi dookoła wielki Eden
a w tym raju my ze swoją publicznością 


Poniżej linki do dwóch części filmu wspomnieniowego poświęconego jego pamięci
http://www.youtube.com/watch?v=v551Cplzgas
http://www.youtube.com/watch?v=pUNW7oKQvis




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz